środa, 20 marca 2013

Rozdział 25

Gdy się obudziłem Sabrina nadal spała koło mnie. Była słodka, jak zawsze ciągle się na nią patrzałem, nie mogłem się na nią napatrzeć. Każda minuta z nią spędzona była warta sztabkę złota... Gdy dotknąłem jej polika niespodziewanie otwarła oczy...
-Jak się księżniczce spało...
-Z księciem zawsze dobrze się śpi...-odpowiedziała cicho
-Chyba nadal śpiąca..? Śpij dalej, nie przejmuj się mną... ja mam zajęcie-spojrzała na mnie z niezrozumiałym wzrokiem-Leży koło mnie... przecież w końcu mogę się tobą nacieszyć...
-Ehem... chyba nie dasz rady mnie nie obudzić...
Spojrzałem na nią ostatni raz i postarałem zasnąć... no ale niestety. Nie jest łatwo zasnąć gdy ma się koło siebie tak niezwykła osobę. Po około godzinie postanowiłem wstać... ruszyłem się lekko, a ona jak zwykle musiała się obudzić...
-A ty gdzie..?
-Chciałem dać ci się spokojnie wyspać...
-Zostań... Mam pytanie do ciebie...
-Okej.. Mam się bać..?
-Nie raczej nie... czy ty... hmm... masz zamiar...no wiesz...
-Czy im powiem o nas..?-dziewczyna lekko pokiwała głową- Później... mam pewne plany związane z tym..
-Mogę wiedzieć jakie...?
-Nie, to ma być niespodzianka...
-Ciekawe.. A długo muszę na nią czekać..?
-Hmm... jeszcze troszeczkę...-pocałowałem ją w policzek i pobiegłem do łazienki...
Po około 10 minutach przyszedłem, w pokoju zastałem wyszykowaną Sabrinę.
-Czyli na dole zachowujemy się jak gdyby nic..?-spytała się niepewnie
-Jak byś mogła... przepraszam, ale wtedy się nie uda..
Dziewczyna lekko się uśmiechnęła i pobiegła na dół, zrobiłem to samo. Na dole było naszykowane śniadanie.. nie powiem byłem zdziwiony... zawsze krzątali się tam ludzie, a najczęściej Tom lub Max. Usiedliśmy do stołu i zaczęliśmy jeść , żadne z nas się nie odzywało... Sabrina przypomniała sobie o wczorajszej sytuacji. Dało się to rozpoznać po twarzy... przed chwilą na twarzy było widać promienny uśmiech, a teraz...niechęć do życia. Odniosłem puste talerze do zmywarki i przytuliłem dziewczynę od tyłu. I właśnie w tej chwili do pokoju wbiegł mokry Tom a za nim Siva z wiadrem... śmigus dyngus , dało się to rozpoznać. Szybko zakryłem Sabrinę przez strumieniem ziemnej wody... spojrzałem na chłopaków wrogim spojrzeniem. Byłem cały mokry od tyłu, to nie fair... nawet nie wiedziałem, że dzisiaj jest to święto.
-Lepiej się kryj-powiedziałem do zdezorientowanej dziewczyny, pobiegła za kanapę... a ja do kuchni po wodę...
Znalazłem pustą butelkę, nalałem wody i zrobiłem dziurę w korku... i na chłopaków.

1 komentarz:

magda562 pisze...

świetny rozdział :)
jak zwykle czekam na next :)
weny!!!!