czwartek, 25 lipca 2013

Rozdział 61

-Tylko mnie tkniesz, a w łeb zarobisz nie raz. Odsuń się ode mnie..! Wole spać tydzień w kiblu na ręcznikach niż z tobą spędzić chociaż jedną nos w łóżku..!- odwróciłam się do szyby.
Na myśl o tym co usłyszałam brały mnie odruchy wymiotne. Gdy tylko wrócę do domu i spotkam Natha nie odlepię się od niego na krok. Będę zawsze koło niego, lub zamknięta na cztery spusty w domu z karabinem w ręku czatująca przy drzwiach. Odwróciłam się w stronę chłopaka. Spał, w pięć minut zasnąć..? Okej, telefon..!! Chociaż usłyszeć jego głos... Podniosłam się ostrożnie w fotela i przeszłam cichutko koło niego. Na szczęście ani drgnął. Weszłam do toalety i zakluczyłam drzwi.
***
 Szybko wybrałam numer Natha. Pierwszy sygnał nic, drugi nic, trzeci nic, czwarty.. grr, sekretarka. No Nath, proszę. Jeszcze raz. Próbowałam tak 10 razy i nie odbiera. W końcu wysłałam mu wiadomość : Nath nie dzwoń do mnie przez najbliższy czas. Wtedy gdy będę mogła odezwę się. Chris wywozi mnie na jakieś wyspy w pobliżu Australii. Kocham cię, pamiętaj..
Podenerwowana otworzyłam drzwi łazienki. Wpadłam na stewardesę, tą samą która pomaga Chrisowi mnie wywieść na te wyspy.
-Nie powiem mu nic. Wiem, że z Sykesem będziesz szczęśliwa. Pilnuj tego telefonu, on może być twoim jedynym ratunkiem.- lekko się uśmiechnęła- Aha i wpadnę tam do was, a jeśli będę miała dobry humor to może powiem twojemu kochasiowi, że ma się o ciebie nie martwić- obróciła się na pięcie i poszła w fotele proponować coś do jedzenia.
Wróciłam na swoje miejsce. Chłopak nadal chrapał. Usiadłam wygodnie w fotelu, wyciągłam koc i zasnęłam. Musze być wypoczęta aby nie miał za miło ze mną.

 Perspektywa Nathana..

Dotarliśmy na miejsce. Wybiegłem z auta i pobiegłem do recepcji. Cały się trząsłem z nerwów. Na szczęście nie musiałem się kłócić z Beth (kobieta siedząca za ladą recepcji). Wystarczyło opowiedzenie jej całej sytuacji. Wprowadzono nas do pokoiku z telewizorem. Beth poprzypinała trochę kabli do telewizora i ukazał nam się nam czarno biały obraz. Usiadła koło mnie..
-Mów kiedy ją zobaczysz gdziekolwiek..-przytaknąłem
Beth przesuwała wszystko do tyłu. Czas się ciągle dłużył. Tom palący papierosa, jakaś para całująca się. Po pewnym czasie ujrzałem twarz Sabriny i Chrisa. Wiedziałem, ze on ją uprowadził..! Przewinięto do chwili gdy Sabrina stanęła w dresach na środku chodnika i starała się głęboko oddychać. Najwidoczniej nie za dobrze się poczuła. Następnie zauważyłem Chrisa, który ostrożnie podchodził do niej. Ostrożnie położył ręce na brzuchu Sabriny a głowę na jej ramieniu. Dziewczyna lekko odchyliła głowę do tyłu. Zapewne myślała, że to ja.. Odskoczyła szybko na bok i spojrzała wystraszonymi oczami. Chris zniknął z obrazu, widzieliśmy tylko Sabrine. Po pewnym czasie wyprostowała się i przestąpiła z nogi na nogę. Zaczęła coś mówić z miną mordercy. Stała chwile nieruchomo, następnie pojawił się znów Chris. Położył swoje łapy na jej biodrach i przysunął do siebie. Wymienili ze sobą parę słów, dziewczyna zaczęła dosłownie walić w jego klatkę piersiową pięściami. Złapał ją za nadgarstki, odczekał parę chwil i zawiesił Sabrine sobie na ramieniu. Dziewczyna bezradnie wierzgała nogami i robiła wszystko ale tylko się uwolnić. Ostatni raz widziałem ukochaną gdy została wepchnięta do auta przez Chrisa.
Nadal patrzałem się w telewizor, chociaż, że został wyłączony. Nic nie istniało wokół, tylko Sabrina której mogłem już nigdy nie zobaczyć.

Perspektywa Sivy..

Wpatrywałem się w twarz Natha. Ten chłopak, który niedawno tryskał energią teraz siedział przybity przez utratę swojej połówki serca. Zapewne sam bym tak wyglądał gdyby jakiś psychopata porwał Nareeshe. Niemiałem jak mu pomóc. Starałem się coś wymyślić, ale jak zawsze nic do głowy mi nie przychodziło. Nagle Nath odwrócił się w moją stronę i powiedział cicho pomocy. Tym słowem rozdarł mnie na pół. Skupiłem całą swoją uwagę na nagrania które niedawno oglądałem razem z przyjaciółmi. Szukałem jakiś podpowiedzi. Chyba największą podpowiedzią było auto... Bo jak by było widać rejestracje to może by się go namierzyło..? A przecież komórka. Gdyby się poszło do firmy zapewne powiedzieliby dokładne dane położenia Sabriny. Mam nadzieje, że na to pozwolenia nie potrzeba. Nath nadal całą swoją uwagę zwracał na mnie. Reszta rozmawiała czy wokół budynku są jeszcze jakieś kamery i starali się w miarę poprzeglądać nagrania.
-Włączcie tamto nagranie jeszcze raz. Ale zatrzymajcie gdy będzie widać auto w którym była Sabrina.-zrobili to co im kazałem, przyjrzałem się dokładnie każdemu szczegółowi.- Czy można by było zrobić zbliżenie na rejestracje..? Ona nam może pomóc..
-Bardziej nie mogę.. Przykro mi, nic nie widać.- odezwała się Beth, ze smutkiem widocznym w głosie
Wyszliśmy z budynku. Nath pobiegł w miejsce gdzie ostatni raz widzieliśmy Sabrine. Rozglądał się bezradnie wokół i szukał, tylko ten.. czego.? Po chwili usiadł na ławce pod budynkiem. Zrobiłem to samo. Patrzałem przed siebie, rozmyślając nad swoim życiem. W krzakach migło mi coś białego. Na początku myślałem, że biała plama jest wytworem mojej wyobraźni, lecz ona ciągle się pojawiała i znikała. Wstałem i ostrożnie podszedłem do tajemniczej plamy nie odrywając od niej wzroku, przez co się potknąłem i prawie upadłem na twarz. Dotknąłem ostrożnie przedmiotu, po chwili zauważyłem coś na kształt serca. Przyjrzałem się dokładniej. Coś mi ono przypominało, jak bym gdzieś je widział...
-O nie, tylko nie to..-podskoczyłem w miejscu, a sprawcą tego był Nath, który wpatrywał się w moje znalezisko
-Wiesz od czego to jest..?- spytałem z nutką niedowierzanie w głosie
-Dałem Sabrinie naszyjnik dokładnie z takim sercem. Jak dobrze widzę, łańcuszek pewnie ciągle wisi jej na szyi. Lecz te kółeczko co zazwyczaj trzyma zawieszki po prostu się urwało, tak po prostu pozbawiło ją jedynej rzeczy przez którą mnie mogła zapamiętać..- pośpiesznie wytarł łzę, która spływała na jego policzku
-Ona zawsze będzie o tobie pamiętać..! Nawet nie myśl inaczej.!
-Nadzieja matką głupich..-wyszeptał
-..co nie przeszkadza jej być uroczą kochanką odważnych.-dodałem z odwagą
Nath podniósł głowę i spojrzał na mnie oczami smutku 

niedziela, 21 lipca 2013

Butterfly Project..!

Butterfly Project..!

Od kąt pamiętam, znałam osoby które cierpią i nieraz samo okaleczały się.. Z resztą od dłuższego czasu samą mnie to kusi, lecz staram się od tego powstrzymać. Wiem dobrze, że jak zacznę to nie przestane. Na nadgarstku mam narysowane trzy motyle. Jeden jest mój, drugi koleżanki która ma problemy w rodzinie, a trzeci kolegi który się samo okalecza.
 
Zasady to:
1. Kiedy czujesz się źle, i decydujesz się na
pocięcie się, weź marker, długopis, lub mazak i
narysuj motyla na swojej ręce lub dłoni.
2. Nazwij motyla, kimś kogo kochasz, lub po
kimś kto naprawdę chce żebyś czuł(a) się lepiej.
3. Musisz pozwolić motylowi zniknąć naturalnie.
ŻADNEGO szorowania.
4. Jeśli się skrzywdzisz przed zniknięciem motyla,
zabiłeś/aś go. Jeśli nie, on żyje.
5. Jeśli masz więcej niż jednego motyla, nawet
najmniejsze pocięcie się zabija wszystkie.
6. Inne osoby mogą również narysować na Tobie
motyle. Te motyle są bardzo wyjątkowe. Zadbaj
o nie.
7. Nawet jeżeli się nie tniesz, również zachęcam
do narysowania motylka, żeby pokazać innym
twoje wsparcie. Jeśli to zrobisz, nazwij go po
kimś kogo znasz, kto się tnie lub cierpi w tej
chwili, i powiedz mu. To może pomóc.
 
 

 
 
 

środa, 17 lipca 2013

Rozdział 60

Wszyscy nie wiedzieli co robić, myślałem zgłosić zaginięcie na policje, ale jak to chłopacy donieśli, przyjmują takie zgłoszenie po dwóch dniach. No proszę was..! Jedyna osoba pasująca do mnie zaginęła, a ja nie mogę nic zrobić. Pozostaje przeszukać okolice.
Z ciszy wyrwał mnie Jay.
-Chwila, chwila.. Czy oni czasami nie mają kamer przy sali gimnastycznej, tam gdzie wychodzi Sabrina. Ostatnio coś wspominała o tym.
***
-Jesteś pewien..? Żebym nie miał mylnych nadziei.- przybliżyłem się do Jaya i uważnie przyglądałem jego minie. Chłopak nadal miał spuszczoną głowę i przyglądał się swoim splecionym dłoniom.
-Na pewno ostatnio nawet się zastanawiałem po co one tam są, ale jak na teraz mogą się nam przydać.- spojrzał na mnie- Nath wierzmy, że ona chociaż doszła do tego miejsca. Że ten.. nie przewidział kamer przy budynku. Zbierajcie się.-wstał z miejsca i pobiegł po kluczyki do auta.
Połowa z nas nie pojechała. Z całej naszej dziesiątki wybraliśmy sześć osób. Oczywiście Ja, Jay (bo wpadł na ten pomysł), Tom (jest mocny w gębie, a taki to zawsze w grupie się przyda), Gośka (może łzami kogoś przekona, aby pokazał nam nagrania z kamer) i Klaudia która się strasznie upierała, że musi z nami pojechać. No i na pakę zabrał się Siva, jako jedyny myślący i niedenerwujący się w naszej grupie. Całą drogę przesiedzieliśmy w ciszy, jedynym odgłosem jaki słyszeliśmy był warkot auta. Mi po głowie chodziła tylko nadzieja na odnalezienie Sabriny która będzie bez zadraśnięcia. Zapewne jakby ktoś się mnie spytał jakie mam teraz marzenie byłoby odzyskanie drugiej połówki serca, które Sabrina na zawsze będzie nosić ze sobą. A może sama chciała z nim jechać, może chciała się mnie pozbyć przez ucieczkę i nie złamać mi serca..? Możliwe, że tak jest. Kurcze, przecież to niemożliwe..! Ona mnie kochała całym serce, sama mi to mówiła nieraz. Nie, na pewno sama z nim nie pojechała. A jeżeli ona nie została porwana przez niego tylko uprowadzona przez innego psychopatę który szukał bezbronnej dziewczyny w biały dzień..? Jeśli to prawda.. nie ręczę za siebie jak spotkam osoby które mogły jej coś zrobić..! Pożałują, że żyją.! Ja się o to postaram..

Perspektywa Sabriny...

Stewardessa spojrzała na mnie jak na człowieka który dopiero co wyszedł z psychiatryka. Przecież ją ostrzegałam, że historia ciężka do przełknięcia..! Spojrzałam na nią jeszcze raz, tym razem jej twarz rozjaśnił uśmiech, tylko nie współczujący. Raczej należał do kategorii wyśmiania, coś w tym stylu..
-Oj dziecko. Jestem znajomą Chrisa, wszystko wiem o tobie. Wiem doskonale, że nie oszalałaś i, że mówisz prawdę. Ale wiesz, dwadzieścia tysięcy nie chodzi sobie po ulicy. Nie wiem dlaczego chcesz uciec od niego, przecież jest świetnym kandydatem na męża. Na idealnego męża.- uśmiechnęła się i spojrzała na mnie- Jak chcesz mogę przekazać coś temu twojemu Nathanowi, tylko nic takiego aby cię znalazł. W tych jego zasadach co mówił nic takiego nie było, więc wiesz.. Mam tylko nikomu nie mówić gdzie jesteś.- i znów ten uśmieszek.
A jeśli coś jej powiem a ona to wszystko pozmienia. No przepraszam ale aż tak ryzykować nie będę.! Komórka.. Zadzwonię w Australii, będę przynajmniej dokładnie wiedzieć nazwę wyspy. Spojrzałam znów na uśmiechniętą kobietę.
-Nie podziękuje, sama mu powiem jak się z nim spotkam.- uśmiechnęłam się szeroko i wyszłam z pokoiku trzaskając drzwiami.
Skierowałam się na swoje miejsce. Zerknęłam na Chrisa. Ten ćpun, idiota, debil, pedofil, pojebaniec i długo tak wymyślać.. Siedział, uśmiechając się do mnie kretyńsko. Czy on wszystko musi mieć zapięte na ostatni guzik..?! Przeszłam koło niego siadając na swoim miejscu. Odwróciłam się do niego plecami i patrzałam na chmury za oknem. Wyglądały jak lodowce, tylko ten minus, że były kremowe a nie śnieżno białe. Poczułam ciepły oddech na szyi, odwróciłam się gwałtownie i spojrzałam na sprawce. Jego twarz dzieliła milimetry od mojej, jedno drgnięcie a dotykam swoimi wargami jego ust. Za wszelką cenę chciałam się odsunąć. Wpychałam głowę w oparcie fotela, ale tylko być najdalej od tego psychicznie chorego człowieka. Twarzy odwrócić od niego też nie ma jak, bo okno. W drugą stronę jego ręka. Jedyne wyjście wyślizgnąć się dołem w jakiś sposób. Ale znów przytrzymywał mnie ręką za kolano. Spróbować można. Najpierw usiłowałam ruszyć głową w którąś stronę, lecz to nic nie pomogło. Chris za to jeszcze bardziej przysunął się do mnie. Chciał mnie już mnie pocałować, gdy ja obsunęłam się w dół i usiadłam u podnóża fotelu. Chłopak cmoknął fotel, i dobrze mu tak. Spojrzał zdezorientowany w dół, wprost na mnie. A mądra ja, przestraszonym wzrokiem znów patrzałam na niego, co draniowi dało jeszcze większą satysfakcje. Usiadł znów na swoim miejscu i kazał mi usiąść na swoim. Posłusznie usiadłam na fotelu nie spuszczając wzroku z Chrisa..
-Boisz się mnie pocałować..? Niedawno robiłaś to z wielką chęcią..-uśmiechnął się i pocałował w policzek. Brałam rękę już na walnięcie w twarz, lecz się powstrzymałam. Mogłam sobie tylko tym przy stworzyć kłopotów- Nic ci to nie da.. Zaznaczam, że na wyspie będziemy sami w domku. Co prawda ludzie wokół będą, ale.. hmm, chyba wiesz co mi po głowie chodzi.- ten uśmiech zaczyna mnie wkurzać. Jeszcze raz a nie ręczę..!!
-Tylko mnie tkniesz, a w łeb zarobisz nie raz. Odsuń się ode mnie..! Wole spać tydzień w kiblu na ręcznikach niż z tobą spędzić chociaż jedną noc w łóżku..!- odwróciłam się do szyby.
Na myśl o tym co usłyszałam brały mnie odruchy wymiotne. Gdy tylko wrócę do domu i spotkam Natha nie odlepię się od niego na krok. Będę zawsze koło niego, lub zamknięta na cztery spusty w domu z karabinem w ręku czatująca przy drzwiach. Odwróciłam się w stronę chłopaka. Spał, w pięć minut zasnąć..? Okej, telefon..!! Chociaż usłyszeć jego głos... Podniosłam się ostrożnie w fotela i przeszłam cichutko koło niego. Na szczęście ani drgnął. Weszłam do toalety i zakluczyłam drzwi.

wtorek, 9 lipca 2013

Rozdział 59

-Jak zaginęła..!- Britney wytknęła głowę zza drzwi a za nią Gośka, obydwie spojrzały na mnie wielkimi oczami.
-Jak..?! Przecież niedawno była tutaj ze mną i się przebierała..! Idę zobaczyć na dwór, to nie możliwe. Ona musi tam być..!
-Stój, mówię, że jej tam nie ma..!-złapałem ją za rękę- Zrozum, nie ma jej tam..
-Dzwoniłeś do niej..?-odezwał się zza drzwi Siva, jedyny myślący..
Sięgnąłem trzęsącymi rękami po komórkę. Jedno nieodebrane połączenie. Amber..  Nie, najpierw dzwonie do Sabriny.. Wybrałem numer dziewczyny i nacisnąłem zieloną słuchawkę..
***

Perspektywa Sabriny..

Wysiedliśmy z auta i udaliśmy się w stronę lotniska. Szłam ciągle przodem. Chris nie spuszczał ze mnie wzroku. Z daleka zauważyłam sklepy i pełno aut. Ludzi z ochrony nigdzie nie widać. Jak na złość, gdy są potrzebni to pójdą na przerwą..!
Złapałam się za kieszeń. Telefon, że od razu o nim nie pomyślałam..! Zapewne Nath dzwoni, szybko się skapnął, że mnie nie ma. Z jednej strony dobrze mieć nadopiekuńczego chłopaka, są plusy.. Ehh, jak odebrać telefon.. A może mi się tak sikać szybko zachce, kurcze.. Ale Chris nie jest głupi, chociaż nie skapnął się, że mam telefon. Hmm, ale na pewno będzie mi przeszukiwać kieszenie. Więc raczej to nie wypali. A może w samolocie zadzwonię do Natha..
-Nie obmyślaj mi planów ucieczki teraz. I tak ci się nie uda uciec..-wyszeptał mi do ucha Chris. Czy on mi do jasnej Anielki w myślach czyta..?
-Wiem o tym, myślę co mnie tam czeka..-mam nadzieje, że połknie haczyk z moim kłamstwem
-Dobre życie, to na pewno..-złapał mnie za rękę i skierował się do kolejki, przy której odprawia się bagaże.
-Na pewno nie będzie ono takie dobre jak ci się wydaje. Bez Natha, nie można nazwać tego życiem..!-włożyłam w te słowa tyle jadu ile tylko mogłam.
-Zapomnij o nim..! Zapewne nie wie, ze znikłaś. Znając życie jest teraz w klubie i szuka następnej ofiary która nabierze się na jego niby miłość.
Jedyne czego teraz pragnęłam to: zabić, poćwiartować, zakopać, sklonować a następnie zrobić to samo z jego szczątkami. A kogo..? Chrisa..! To wiadome. Porwał mnie a teraz obiecuje miłość z jego strony. Raz się nabrałam, drugi nie mam zamiaru..! Ciekwe ile czasu będzie mi jeszcze wmawiać te swoje plusy bycia z nim.
Po godzinie siedziałam w samolocie. Myślałam bezprzerwy o ucieczce, wyliczałam dokładnie czas aby dobrze wyjść do toalety lub powiedzieć, że źle się czuje. Wolałabym wybrać opcje numer dwa, byłoby nawet wygodniej. Jeśli nie byłoby zasięgu czy coś to powiem stewardesie. Powinna mi pomóc. Gorzej gdyby Chris poszedłby z nami, zawsze jest to ale.
W końcu zebrałam się na odwagę. Nachyliłam się nad uchem Chrisa.
-Źle się czuje, zaraz przyjdę.-powiedziałam ze smutkiem w oczach, w co Chris chyba uwierzył
-Raczej tutaj nigdzie nie uciekniesz, więc możesz iść.-odwrócił się i mnie pocałował, moja ochota na zabicie tego głupiego człowieka się powiększa
-Ograniczaj się z czułościami
-Jasne.
-Coś się stało.?-podbiegła do nas stewardesa
-Żona źle się poczuła, może pani jej podać jakieś tabletki czy coś takiego.?-powiedział z wielkim uśmiechem na ustach. Ale kurcze, jaka żona..?!
-Co ci kochana jest. Choć pójdziemy do nasze pomieszczenia, tam coś zaradzimy.-uśmiechnęła się ciepło i poprowadziła przez samolot
Weszłyśmy przez szare, odsuwane drzwi. Pomieszczenie znajdujące się za nimi było strasznie małe. Po jednej stronie stały półki z różnorodnym jedzeniem, a w kącie mały stół z trzema krzesłami. Usiadłam na jednych z nich, a stewardesa szukała jakiś tabletek. Jak miałam się do niej odezwać, czy mi w ogóle uwierzy..?
-Boli cię coś czy chce ci się zwymiotować..?-odwróciła się do mnie z koszykiem z tabletkami, usiadła koło mnie na krześle
-Tak na prawdę dobrze się czuje, symulowałam.-powiedziałam z rumieńcem na polikach, ręce automatycznie zaczęły mi się trząść
-Wiesz, że mam wiele pracy.? Tak na prawdę nie mogę wpuszczać tutaj nieznajomych osób, mogę być przez to zwolniona. A wpuściłam cię tutaj bo wyglądałaś na strasznie bladą.
-To ze strachu proszę panią, bo.. Ehh, ten chłopak co koło mnie siedzi nie jest moim mężem. Tak na prawdę zostałam przez niego porwana i chce mnie wywieść do Australii, nie wiem co zrobić. Pani jest moją jedyną nadzieją.-pierwsze łzy poleciały mi po policzku-Proszę mi uwierzyć, proszę..

Perspektywa Natha

-Nie odbiera, ale jest sygnał..-powiedziałem do reszty chłopaków, którzy nadal się we mnie wpatrywali
-No jak..? Przecież niedawno była koło mnie i rozmawiała ze mną. Na pewno sama nie uciekła czy coś.. Na milion, na całą moją wypłatę, dom stawiam, że to Chris..! to jest niemożliwe..!-powiedziała Gośka, która płakała od dobrej godziny.
Wszyscy nie wiedzieli co robić, myślałem zgłosić zaginięcie na policje, ale jak to chłopacy donieśli, przyjmują takie zgłoszenie po dwóch dniach. No proszę was..! Jedyna osoba pasująca do mnie zaginęła, a ja nie mogę nic zrobić. Pozostaje przeszukać okolice.
Z ciszy wyrwał mnie Jay.
-Chwila, chwila.. Czy oni czasami nie mają kamer przy sali gimnastycznej, tam gdzie wychodzi Sabrina. Ostatnio coś wspominała o tym.

wtorek, 2 lipca 2013

Rozdział 58

-Nigdzie nie idę..!!-podniósł mnie i zawiesił na ramieniu- Pojebańcu puść mnie, bo...
-Bo..? Jesteś bezradna, bezsilna i krucha.. Co kolwiek zrobisz i tak mi nie uciekniesz.. Za dobrze cię znam. Jestem ci bliższy niż ten cały Nath, który i tak ma cię gdzieś.. Hah, myślałaś, że to miłość..? Oszukujesz się maleńka, największe uczucie żywisz do mnie..!
Posadził mnie w aucie i zatrzasnął drzwi. I tak właśnie zaczęła się moja męka..
***
Bez przerwy patrzałam w stronę okna, usiłowałam zapamiętać każdy zakręt, każdy krzew czy dom. Wszystko ale tylko aby pamiętać drogę która może poprowadzić mnie do wolności przed tym psychopatą. Nie miała zamiaru się do niego odzywać, dobrze wiedziałam, że swoim ciętym językiem tylko pogorszę sprawę. Ehh, jedyne co pozostało to wiara, że wrócę cała i zdrowa do Nathana lub, że mnie znajdzie. Znając życie wrócę cała połamana, a Nath mnie nie znajdzie.. Chris nie jest taki głupi na jakiego wygląda, doskonale wszystko zaplanował. Każdy krok który wykona będzie dokładnie przemyślany.
Powiem szczerze, droga była jak dla mnie znajoma. Chyba często tu jeździłam, tylko ten.. Zapomniałam gdzie. Po chwili za rogu wyłoniła się sala, na której co dzień spędzałam wolny czas. To dlatego ta droga mi się tak kojarzyła. Sala gimnastyczna..!! Ale zaraz, zaraz.. Oo nie..!
-Czy ciebie już do końca pojebało..?!-powiedziałam tuż przy jego uchu
-Nie drzyj się, teraz przynajmniej będę pewien, że mi nie uciekniesz.. Australia, wyspy..-udawał zamyślonego- Powinno ci się tam spodobać.. Jeśli nie to się przeprowadzimy gdzie indziej.-pocałował mnie w policzek na co ja uciekłam znów na tylnie siedzenie samochodu
I znów nie mam wyjścia. Każda opcja mi nie pomoże, wręcz na odwrót. Tylko i wyłącznie pogorszy. Musze się chyba pogodzić z losem bycia z tym deblem do końca życia. Przecież jak mnie tam wywiezie nie będę miała jak wrócić. Skąd wziąć kasę na samolot powrotny do Londynu, do ukochanej osoby.

Perspektywa Nathana..

Po występie pobiegłem od razu do przebieralni przebrać się w dresy i ogólnie... Doprowadzić się do stanu ludzkiego, nieodstraszającego innych.
Przebrany i piękny.. od tyłu, zapukałem do garderoby dziewczyn. Zza drzwi było słychać krzyki i piski. Normalne, u nas nieraz tak jest więc okej. Tylko myślałem, że są inne od nas. No wiecie.. nie ma czegoś takiego jak bitwa na jedzenie czy coś. Zazwyczaj ja z nich wychodziłem najbardziej poturbowany ale to da się wyciąć. Więc otworzyłem drzwi, bo stałem pod nimi jak głupi dobre 10 minut. I cisza.. hehe, ja to potrafię działać na płeć przeciwną.
-Ja tylko przyszedłem zadać pytanie..-uśmiechnęłam się w stronę Gośki, ona wie o kogo chodzi
-Właśnie Nath, nie widziałam jej jakieś pół godziny.. Mówiła, że idzie pooddychać świeżym powietrzem bo źle się poczuła, ale długawo nie przychodzi. Zaczynam się trochę martwić..
-Nie, nie, nie.. Tylko nie to.!-wybiegłem od dziewczyn i od razu skierowałem się w stronę drzwi na dwór.
Chris, tylko to imię chodziło mi w tej chwili po głowie. Jeśli jej tam nie spotkam.. Nie chce nawet tak myśleć..! Nie mogę jej stracić tuż po tym jak pomogłem odbudować jej nerwy jak i serce. To jest jedyna osoba która potrafi mnie zrozumieć w każdej sytuacji. Jedyna osoba która potrafi mnie pocieszyć w każdy dzień. Jedyna osoba którą pokochałem całym sobą.
Na dworze pustka. Ani jednej żywej duszy. Pusto..! Szału dostane.. Może chłopacy ją widzieli czy coś..
I znów bieg do garderoby. Po drodze każdy gapił się na mnie jak na idiotę. Ciekawe jak by oni na taką sytuacje zareagowali. Dotarłem do drzwi, zamknięte. No proszę was, odrobine szczęścia..! Tylko trochę..!
Przyłożyłem ucho do drzwi, usłyszałem szepty..
-Chłopacy otwierajcie, chociaż wy stańcie po mojej stronie..! Tom, idioto słyszę jak nawijasz na mój temat.. Cholera jasna, otwierajcie..! Sabrina zaginęła..-mogłem od razu powiedzieć o Sabrinie, nie musiałbym sobie przynajmniej siniaka na ręce nabić.
-Jak zaginęła..!- Britney wytknęła głowę zza drzwi a za nią Gośka, obydwie spojrzały na mnie wielkimi oczami.
-Jak..?! Przecież niedawno była tutaj ze mną i się przebierała..! Idę zobaczyć na dwór, to nie możliwe. Ona musi tam być..!
-Stój, mówię, że jej tam nie ma..!-złapałem ją za rękę- Zrozum, nie ma jej tam..
-Dzwoniłeś do niej..?-odezwał się zza drzwi Siva, jedyny myślący..
Sięgnąłem trzęsącymi rękami po komórkę. Jedno nieodebrane połączenie. Amber..  Nie, najpierw dzwonie do Sabriny. Wybrałem numer dziewczyny i nacisnąłem zieloną słuchawkę..

poniedziałek, 1 lipca 2013

Rozdział 57

Poszłam na trzęsących się nogach po ciuchy do przebrania się. Miałam dość tej kiecki, zero swobody (jak dla mnie). Przebrana wyszłam na świeże powietrze, poczułam ciepły dotyk na brzuchu. Pierwszą osobą która przyszła mi na myśl to Nath.. Niestety moja myśl była błędna..
***
Za mną stał Chris. Ubrany nadal w czarne ciuchy, które idealnie odzwierciedlały jego charakter. Z jego twarzy można było wyczytać przede wszystkim niezadowolenie i gniew. Przyglądałam mu się pewien czas. Nie wiedziałam co zrobić, byłam w kropce. Gdybym spróbowała uciec złapał by mnie, a gdy zostanę.. Może zrobić wtedy wszystko, jestem zbyt słaba gdyby chciał mnie pobić. Nie obronie się przed żadnym ciosem z jego strony. A może jednak chce mi powiedzieć kilka słów, lub po prostu przeprosić..? Chociaż, znając życie nie. Mógłby w tedy urazić swoje ego. Którego moim zdaniem i tak nie ma. Nadal się nie odzywał. Wędrował wzrokiem po moim ciele. Na co ja ciągle obmyślałam plan ucieczki, który dałby mi stu procentowe zwycięstwo. Albo uciec, albo poczekać na jego pierwszy ruch. Lub drzeć się najgłośniej jak wariatka i żywić nadzieje, że ktoś usłyszy mnie w budynku lub na ulicy. Hmm, raczej plan numer trzy nie wypali. To jest pewne.. Gdy otworze usta aby coś powiedzieć, utkwi mi coś lepkiego w gardle i nie wypowiem żadnego słowa. Zawsze się dzieje tak ze mną w takich sytuacjach.
Przestąpiłam z nogi na nogę i nadal wpatrywałam się w twarz Chrisa.
-Długo będziemy tak stać i lampić się na siebie..?! Ile można stać i się gapić na jedną i tą samą osobę..?! No kurwa odezwij się..!!-musiałam się odezwać, nie wytrzymam długo w ciszy
-Wole patrzeć i wzbudzać w tobie złość, pięknie się rumienisz.. Mówiłem ci to..?-powiedział spokojnym głosem, który we mnie wzbudzał jeszcze większą złość.
-Nienawidzę cię, Lanter..!!-wykrzyczałam mu prosto w twarz. Na co on przyciągnął mnie do siebie za biodra.
-To dobrze. Zawsze to jakieś gorące uczucie..-znów powiedział tonem spokojnego głosu.
-Zastrzelę, zastrzelę..!! Gdy tylko dostane coś twardego do ręki, nie ręczę za siebie..!! Wylądujesz w więzieniu, znowu..! Gdy tylko ci ucieknę, wylądujesz tam..!! Twoje głupie plany którą wiążą mnie ze sobą nigdy się nie spełnią..! Zostaniesz wykasowany z mojego życia za jednym zamachem..! Będziesz jak ołówek który nie ma najmniejszych szans z gumką na papierze..!
-Ale nawet po ołówku zostają ślady..-pocałował mnie w policzek, na co ja zaczęłam z całych sił walić pięściami o jego klatkę piersiową
-Zależy jakim..! Cholera jasna puść mnie w końcu..!-zaczęłam znów szarpać się z jego rękoma które mnie trzymały..
-Ciekawy jestem przez kogo twoje słownictwo się tak wzbogaciło..
-Jak widzisz źle mnie znasz, bo od dawna go używam..
-Dobra tego za wiele, idziesz ze mną..
-Nigdzie nie idę..!!-podniósł mnie i zawiesił na ramieniu- Pojebańcu puść mnie, bo...
-Bo..? Jesteś bezradna, bezsilna i krucha.. Cokolwiek zrobisz i tak mi nie uciekniesz.. Za dobrze cię znam. Jestem ci bliższy niż ten cały Nath, który i tak ma cię gdzieś.. Hah, myślałaś, że to miłość..? Oszukujesz się maleńka, największe uczucie żywisz do mnie
Posadził mnie w aucie i zatrzasnął drzwi. I tak właśnie zaczęła się moja męka..