niedziela, 24 listopada 2013

Epilog

Jeszcze raz rozejrzałam się po pomieszczeniu bezradnym wzrokiem. Moje oczy stanęły na ostatniej półce, o której zapomniałam. Znajdowała się ona za lustrem. Osoby, które pierwszy raz weszłyby do tej łazienki mogłyby jej nie zauważyć. Lecz jak na moje szczęście odnalazłam ją gdy Chris jej nie zamknął. Niestety nic ciekawego w niej nie było oprócz nożyczek.
***
Jeżeli cierpisz, płaczesz.
 Jeżeli ogarnia cię wściekłość, wyprowadzasz cios. 
Jeżeli budzi się w tobie nadzieja szykujesz się na rozczarowanie.
Jodi Picoult

Z miną nieznoszącą sprzeciwu, wstałam z zimnych kafelek. Drżącą ręką otworzyłam szerzej szafkę i wyjęłam nożyczki.
Po niedługiej chwili zza drzwi usłyszałam krzyki a następnie walenie pięściami w nie. Bez zastanowienia wykonałam długie i bolesne cięcie na nadgarstku. Natychmiastowo pojawiła się krew, która zaczęła zajmować wszystkie możliwe miejsca na podłodze w łazience. Usiadłam znów na płytkach usiłując powstrzymać łzy cieknące mi po policzkach. Skupiłam całą uwagę na jednym punkcie, a mianowicie na ścianie znajdującej się na przeciw. Ból zaczął przeszywać całe ciało, a osoba stojąca po drugiej stronie drzwi nie miała zamiaru odpuścić. A ja..? Nadal wpatrzona w ścianę, na której w tej chwili widziałam twarz Natha. Uśmiechniętego i bez żadnych zmartwień, takiego jakiego zapamiętam do końca życia.
Nagle drzwi otworzyły się z impetem, równocześnie tłukąc wazon stojący nieopodal a moja świadomość zaczęła znikać jak i moje nadzieja na lepsze życie..
***
-Co się z nią stało..?-spytała przerywając cisze panującą w kuchni- Wiem, że została porwana.. Ale dowiedziałeś się przez kogo..?- zerknęła na mnie z lekkim rumieńcem na policzkach
-Jej były chłopak.. Możemy o tym nie rozmawiać..?-spytałem z nutą nadziei w głosie
-Oczywiście.. A teraz jedz..-podsunęła mi pod nos kanapki
***
Jeśli ktoś płacze dlatego, że drugiemu jest źle,
Pan Bóg cieszy się tym płaczem, 
Bo takie łzy ciekną po twarzy jak perły, 
Które nurek wyławia z ciepłego morza w Zatoce Perskiej.
To są piękne łzy.
Jan Twardowski

-Nath.. Nathan... Cholera, wstawaj..!- wykrzyczała mi Jess do ucha
To właśnie były pierwsze słowa jakie usłyszałem kiedy się obudziłem. Z przerażeniem wyczytanym z oczu pobiegłem na dół sprawdzić co się stało, a tuż za mną Jess. 
-Po co tu idioto biegniesz..?!- zezłoszczona złapała mnie za ramiona- Obudziłam cię, ponieważ masz wywiad..-powiedziała z smutkiem wymalowanym na twarzy
-Ahh, okej..-spuściłem głowę, jak małe dziecko gdy nie dostało wymarzonej zabawki-To idę..-podszedłem do schodów, gdy położyłem stopę na pierwszym schodku odwróciłem głowę w stronę Jess- Dziękuje- wychrypiałem z łzami w oczach
Jess wie wszystko. Idioto to twoja siostra, tak jest zawsze- zapewne tak brzmiała wasza pierwsza myśl. Ale tu nie o to chodzi. Zawsze wszystko wie, zawsze potrafi pocieszyć i zawsze jest przy mnie. Gdy zaczynałem swoją przygodę z muzyką.. Na początku nie było łatwo. Wręcz było, ehh.. Źle, tragicznie.. A ona.? Przychodziła do mojego pokoju gdy bezradnie siedziałem na łóżku i tępo patrzałem się w jedno miejsce, siadała obok i zazwyczaj mówiła Będę sławna razem z tobą, korzyść nie tylko dla ciebie..! I pamiętaj, zawsze przy tobie.. Wtedy wszystkie emocje uciekały ze mnie i wędrowały do krainy zapomnienia. Tak było zawsze, bez wyjątku. Później wszystko się rozwinęło. Ludzie na ulicy zaczęli mnie rozpoznawać. Chodziłem cały w skowronkach.. A Jess..? Zapomniałem o niej. Kariera pochłonęła mnie całkowicie. Cały mój świat polegał tylko i wyłącznie na muzyce. A ją zostawiłem. Wyjechałem z rodzinnego miasta, z daleka od mojej pocieszycielki jak i wybawczyni. Nie dzwoniłem, nie pisałem.. Potrafiłem nie zamienić z nią ani jednego słowa. Dopiero Sabrina przypomniała mi co to znaczy rodzina. Przypomniała mi, co to znaczy kochać i być kochanym..
-Pośpiesz się ośle..! Życie przed tobą..!!- wykrzyczała Jess
Kocham ją nawet gdy mnie przezywa.. Ma racje.. Życie przede mną.. 

The End..






To ten.. No.. Koniec..

Dość was już męczyłam z tym blogiem.. I ogólnie..
Dużo osób nie czytało więc ten... Dziwnie tu tak pisać..
Że koniec.. jał..!
Mój pierwszy skończony blog.. Nie mam pojęcia co tu pisać..
Ogólnie dziwnie się czuje.. Że tu kończę.. Łał...
Bardzo jesteście źli..? Te 6 osób tutaj czytających..
Można powiedzieć, że mi trochę przykro.. 6.. Tak jest mi przykro..  :/
Ale cóż.. Najwidoczniej nie jestem dobra w tej dziedzinie.. xD
To jest mój pierwszy blog.. Pierwszy jaki napisałam. Tu zaczęłam to wszystko..
Ahh.. Błacha sprawa a mam łzy w oczach.. Dziwactwo..
Dobra.. Dość tych moich pierdół..
Podsumowanie..!!!
Więc 17 obserwatorów..! Jał..!!
Z czego 6 komentuje.. :P
5989 wejść..
No do 6000 nie mogliście dojść.. xD No dzięki.. :P
Wszyscy którzy komentowali, wchodzili.. Ahh, nie do opisania.. Ten zaciesz gdy dostałam komentarz.. :3 A właśnie xD
Komentarzy jest równo 90.. O.o Łoł..
I specjalne podziękowania dla:
Thewanted : Jesteś tu odkąd pamiętam.. I na prawdę dziękuje ci z całego serca.. Za każdy komentarz, wejście.. Pierwsza dałaś mi komentarz.. :3 Podtrzymywałaś tego bloga... Dziękuje..  (nie zabij..)
Neytri Glou : Komentujesz odkąd zaczęłaś obserwować.. :D Zapewne gdyby nie ty.. Gdyby nie ona, zapewne nie byłoby nawet epilogu.. :P
Anuuluuu: Ty też.. Tak ty też.. :P Ciebie zapamiętam..! Ty dałaś wtedy mi kopa na orzeźwienie.. :3 Potrzebowałam go.. :P I do tej pory za niego dziękuje.. :D
To są te trzy osoby którym dziękuje z całego serca.. :) Na prawdę, dziękuje.. :)
Aaa, bo mnie zabijecie..
Część następna pojawi się może za 3 miesiące..  :3 Lub później, lub wcześniej.. xD
Albo i nawet wcale...
Więc... Do kiedyś tam..!!
Koniec kazania.. :P
(Proszę nie zabijajcie.. )

niedziela, 10 listopada 2013

Rozdział 67 Część 2

Spojrzałem odruchowo na lodówkę. Nadal wisiała na niej instrukcja sporządzona przez Sabrine pod tytułem : Instrukcja gotowania jajek. Nieraz wręcz ryczałem ze śmiechu gdy na nią zerkałem. Od razu przypomniałam mi się moja wpadka z czajnikiem, jak to ten usiłował mnie przywołać swoim gwizdaniem, a ja..? Słuchałem muzyki, zdecydowanie za głośno. Ahh, dobre czasy, dobre czasy. Ale cóż kiedyś musiały się skończyć i iść w siną dal, razem z nią. Właśnie, razem z nią... Cóż, życie..
***

"To takie smutne, wszystko takie smutne.. 
Przeżywamy nasze życie jak idioci..
 A potem umieramy.."
 Charles Bukowski

Po zaprzestaniu użalania się nad sobą i stwierdzenia mojej głupoty wybrałem kierunek sklep. Z racji braku żywności zostawiłem większą zawartość portfela. Co prawda, kasjerki nie mogły przestać patrzeć się na mnie i na mój koszyk wypełniony po brzegi, ale ja.. Ich zdanie.. Zdanie innych przestawało mnie powoli obchodzić. W aktualnej chwili pragnąłem dotrzeć w miarę żyjący do domu i znów iść spać. W tym niecnym planie można było ujrzeć przebłyski szczęścia, wszystko się spełniło. Bez zadrapań wylądowałem w swoim łóżku, gdzie znów zacząłem zadręczać się przemyśleniami.
Po chwili moje szczęście znikło równie szybko jak przyszło. Po cały domu rozszedł się dźwięk dzwonka do drzwi, sygnalizujący o przyjściu kogoś. Z początku nie miałem nawet zamiaru wstania i przywitania nieproszonego gościa. Jeśli osoba stojąca przed drzwiami zna mnie doskonale, to dobrze wie, że spokojnie może wchodzić do domu. Lecz jeśli to ktoś obcy, to będzie tam stał jak głupi.
Gdy dzwonek nie dawał spokoju, łaskawie wstałem z łóżka. W szybkości ślimaka podszedłem do drzwi. Ku mojemu zdziwienia spotkałem tam Jessice. Drobna osóbka poobtulana w kurtkę zimową. Twarz całą czerwoną od mrozu na dworze, co chwile przyciskała do rąk schowanych w rękawiczkach. A koło niej stała mała walizeczka, w której zapewne trzymała swoje rzeczy. Chłopacy ją przysłali-pomyślałem- jestem w domu dopiero drugi dzień... Bez dłuższych rozmyślań wpuściłem ją do domu.
-Ile musieli cię namawiać abyś do mnie przybyła..?- spytałem z rozbawieniem w głosie, jednocześnie przytulając siostrę do siebie
-Kto miałby mnie niby namawiać..?-powiedziała z lekkim
-Chłopacy..- odpowiedziałem lekko odpychając siostrę od siebie
-Sama do ciebie przyjechałam, nikt mnie nie namawiał. Gdy napisałeś do mamy o porwaniu Sabriny.. Wiedziałam w jakim mogę cię w stanie znaleźć, więc napisałam kilka sprawdzianów do przodu w szkole i do ciebie przyjechałam. Mogę spędzić z tobą tydzień, jeśli chcesz..-uśmiechnęła się niepewnie
-Zostań jak najdłużej..!-powiedziałem nieco głośniej i jak najmocniej przytuliłem
Jessica była prawie jak druga Sabrina. Można powiedzieć, że wiedziała o mnie więcej niż ktokolwiek inny. Pocieszyła zawsze kiedy tylko zobaczyła stadium załamania w moich oczach. Jej wada: nadopiekuńczość. Nieraz aż przesadzała z pomaganiem mi, a zaznaczmy, że jestem starszy.
-Przepraszam, że przerwę.. Ale jestem strasznie głodna, ponieważ długawo się do ciebie jedzie..
-No jasne..! Masz szczęście, że niedawno byłem na zakupach..!
Pomogłem zdjąć Jessice kurtkę i pociągnąłem ją do kuchni gdzie zamierzałem zrobić coś w miarę jadalnego. Niestety na samym wejściu zostałem usadzony przy blacie i wręcz zmuszony do czekania na coś do jedzenia. Dziewczyna w ciszy i z wielkim uśmiechem biegała po kuchni zbierając składniki, nieraz odezwała się gdzie może znaleźć daną rzecz a następnie wracała do zajęcia.
-Co się z nią stało..?-spytała przerywając cisze panującą w kuchni- Wiem, że została porwana.. Ale dowiedziałeś się przez kogo..?- zerknęła na mnie z lekkim rumieńcem na policzkach
-Jej były chłopak.. Możemy o tym nie rozmawiać..?-spytałem z nutą nadziei w głosie
-Oczywiście.. A teraz jedz..-podsunęła mi pod nos kanapki

piątek, 1 listopada 2013

Rozdział 67 Część 1

-Ciuchy w szafie..-odpowiedział głosem który nie miał w sobie barw- Weź je i wyjdź..
Nie mogłam się ruszyć, jakby wbita w ziemie, stałam w miejscu. Nie mogłam uwierzyć w to co się tu dzieje. W tej chwili po głowie chodziły mi tylko słowa Długo tu nie uciągniesz. I to było prawdą. Muszę jak najszybciej stąd uciec...
-Ruszysz się czy ci pomóc..?-usłyszałam głos niebieskookiej, która w aktualnej chwili chciała zabić mnie wzrokiem
-Idę, jaśnie królewno..-ukłoniłam się sztucznie, wzięłam ciuchy i wybiegłam z sypialni do łazienki
***
Po niedługiej chwili przypomniała mi się wolność, której w tej chwili chciałam zażyć. Jak tylko najszybciej mogłam wybiegłam z łazienki ledwo ubrana. Dobrze wiedziałam o aktualnym zajęciu Chrisa, więc mogłam spokojnie paradować w samej bieliźnie po domu.
Z wielkim hukiem wpadłam do salonu, gdzie tylko korytarz dzielił mnie od drzwi wyjściowych. W pośpiechu ubrałam bluzkę i szarpnęłam za klamkę, lecz ona nie ustąpiła. Jesteś sprytny dla innych, ale jak dla mnie nadal głupi-powiedziałam pod nosem. Następnym celem było wyjście do ogrodu. Tak jak i tamtym razem podbiegłam do drzwi i tak jak i tamtym razem, nie ustąpiły. Z wściekłością kopnęłam nogą w ścianę, co skończyło się moim wyciem z bólu. Powolnymi ruchami zsunęłam się na podłogę chowając twarz w dłonie, aby móc wypłakać się za wszystkie czasy. Jednak źle cię oceniam..-wyszeptałam przez szlochy.
Po kilku minutach wstałam z podłogi. Poprawiłam ciuchy, które w harmidrze zostawały zakładane przeze mnie. Po krótkich przemyśleniach, zrezygnowana włączyłam telewizor ustawiając na kanał muzyczny. Pierwszą moją myślą było zobaczenie jakiekolwiek teledysku i ich wykonawców. Lecz jak na moje nieszczęście zobaczyłam całą paczkę The Wanted. Pierwszą osobą na której skupiłam swój wzrok był Nathan. Nie wyglądał na osobę pełną życia, wręcz na odwrót. Jego twarz była tak biała jak śnieg, jedynym wyróżnieniem były cienie pod oczami, które wskazywały na niewyspanie czy płacz. Później spojrzałam na oczy.. One nie podpowiadały mi nic na temat jego teraźniejszego życia. Były puste, bez barw.. Nie za czasów gdy przebywałam z nim. Wtedy wydawały się iskrzyć, jakby wydawałoby się, że mówią najszczęśliwszy na świecie. Przepełniały je barwy jakby radości, czy szczęścia jakie przynosi czterolistna koniczyna. Lecz teraz..  Teraz tylko cicho podpowiadały bez przerwy zdanie: ktoś zabrał kredki, które nas malują.
Reszta zespołu nie była w lepszym stanie. Wydawać by się mogło, że są zarażeni chorobą, na którą nie ma leku. Właśnie taki widok łamał moje serce na pół. Po moich policzkach znów zaczęły spływać łzy. Tym razem nie były oznaką bezradności, lecz smutku i bólu. Bólu, który przeszywał całe moje ciało. Co chwilę każdy odpowiadał na zadane mu pytanie. Mówili bez uczuć, byle tylko wyklepać formułkę i odpocząć w spokoju. Z początku, ich smutki brałam pod podejrzenie zniknięcia mnie. Ale dlaczego wszyscy..? Czy tylko Nath nie powinien być w stadium załamania, jak już..?
-I jak..? Drzwi poobszukiwane..?- podniosłam głowę, po czym zobaczyłam usatysfakcjonowanego Chrisa- Twoje łzy nic ci nie dadzą, jedynie upust twoim nędznym emocją..-powiedział z kpiącym uśmiechem
Powolnymi ruchami wstałam z kanapy. Stanęłam na wprost chłopaka. Ręka wręcz mnie paliła aby dać mu z liścia i tak zrobiłam. Moje nędzne emocje wyszły na wierzch. Nie potrafiłam już ich dłużej trzymać w sobie...
Chris ani nie drgnął. Nadal z uśmiechem pocałował mnie w policzek, aby po chwili zniknąć w kuchni. Zerwałam się z miejsca, jakbym zobaczyła wyjście z tego koszmaru. Po niedługiej minucie znalazłam się w łazience. Otwierałam każdą półkę w poszukiwaniu żyletki, która miała skrócić moje męki w tym domu. Gdy moje poszukiwania nie przyniosły upragnionego skarbu, upadłam na zimne płytki chowając twarz w dłoniach. Jeszcze raz rozejrzałam się po pomieszczeniu bezradnym wzrokiem. Moje oczy stanęły na ostatniej półce, o której zapomniałam. Znajdowała się ona za lustrem. Osoby, które pierwszy raz weszłyby do tej łazienki mogłyby jej nie zauważyć. Lecz jak na moje szczęście odnalazłam ją gdy Chris jej nie zamknął. Niestety nic ciekawego w niej nie było oprócz nożyczek..

środa, 9 października 2013

Rozdział 66

-Idę do swojego mieszania, koniec tematu. Przecież możecie do mnie przyjeżdżać co pewien czas i robić kontrole mojego ciała. Czy czasami nie ma jakiegoś zadrapania, czy co tam sobie jeszcze wymyślicie. Chce żyć, dopóki ona żyje..! Zrozumcie.. Jeśli bym się zabił, a Sabrina wróciła..? Wtedy byłbym głupcem..
Odepchnąłem lekko Maxa i wyszedłem z domu..
***
 Jak już wspomniałem, nie chciałem robić zbędnych problemów. Po krótkim czasie byłem znów w swoich czterech ścianach. Co najważniejsze: Swoich. Mogłem w spokoju wyryczeć się jak baba do poduszki. Przynajmniej ona mnie głupio nie pociesza i nie mówi w kółko Będzie Dobrze. Rnąłem w kąt korytarza torby. Powolnym krokiem skierowałem się do kuchni w celu znalezienia czegoś do zjedzenia. Wszystko po moich dokładnych oględzinach było przeterminowane, a gdy chciałem coś ugotować, nie było danego składniku. Spojrzałem odruchowo na lodówkę. Nadal wisiała na niej instrukcja sporządzona przez Sabrine pod tytułem : Instrukcja gotowania jajek. Nieraz wręcz ryczałem ze śmiechu gdy na nią zerkałem. Od razu przypomniałam mi się moja wpadka z czajnikiem, jak to ten usiłował mnie przywołać swoim gwizdaniem, a ja..? Słuchałem muzyki, zdecydowanie za głośno. Ahh, dobre czasy, dobre czasy. Ale cóż kiedyś musiały się skończyć i iść w siną dal, razem z nią. Właśnie, razem z nią...

Perspektywa Sabriny

Postawiłam ostrożnie pierwsze kroki w części sypialnianej domu. Mój wzrok nadal spoczywał na dziewczynie w bieliźnie i chłopaku, który z kpiącym uśmieszkiem patrzał w moje oczy. Nie mogłam tego wszystkiego pojąć. Pani stewardessa, która na pierwszy rzut oka wydawała się niewiniątkiem, osobą która nie była niczego winna przemieniła się w kobietę, dla której jedyną najważniejszą rzeczą był Chris i jego pieniądze. A on..? Debil, który nie jest godny nawet iskierki zaufania. A zwłaszcza mojego...
Nadal stałam w miejscu wpatrując się w niebieskooką kobietę, która siedziała na kolanach mężczyzny, który tak niedawno był miłością mojego życia...
-Ciuchy w szafie..-odpowiedział głosem który nie miał w sobie barw- Weź je i wyjdź..
Nie mogłam się ruszyć, jakby wbita w ziemie, stałam w miejscu. Nie mogłam uwierzyć w to co się tu dzieje. W tej chwili po głowie chodziły mi tylko słowa Długo tu nie uciągniesz. I to było prawdą. Muszę jak najszybciej stąd uciec...
-Ruszysz się czy ci pomóc..?-usłyszałam głos niebieskookiej, która w aktualnej chwili chciała zabić mnie wzrokiem
-Idę, jaśnie królewno..-ukłoniłam się sztucznie, wzięłam ciuchy i wybiegłam z sypialni do łazienki

niedziela, 15 września 2013

Rozdział 65

-Idealnego..?! Znęcał się nademną, z resztą nadal to robi.. Zrujnował mi dom, pogruchotał nieraz moje kości i na dodatek zabił matkę..!!! Jak to jest ideał to ja jestem.. Królową ideału..!!!-wykrzyczałam jej w twarz
Nie mogła uwierzyć w to co usłyszała. Najwidoczniej Chris w pobliżu jej pokazywał innego siebie. Nie wspomniał o swoich wyczynach. Chyba najbardziej zaskoczyła ją ostatnia wiadomość. Nie dziwie się jej. Ja na początku także go widziałam za najlepszego chłopaka pod słońcem.. Lecz, pozory mylą. Niestety...
***
Po chwili zszokowana blondynka wyszła i skierowała się do pokoi na piętrze. Najwidoczniej pobiegła do swojego idealnego Chrisa, spytać się czy to aby na pewno jest prawdą. Ciekawe co jej odpowie.. Może nadal będzie udawać idealnego, a może powie wszystko..?
Po pięciu minutach siedzenia na płytkach w kuchni, wstałam w celu podsłuchania rozmowy Chrisa z niebieskooką dziewczyn. Po cichu weszłam po schodach i udałam się pod drzwi pokoju w którym mieli się oni znajdować. Przyłożyłam ucho do drzwi. Nic nie słyszałam, cisza jak w kościele. Z ciekawości zerknęłam przez dziurkę od klucza, niestety nic nie zobaczyłam. Klucz z drugiej strony utrudniał mi zerknięcie do pokoju. Bez zastanowienia otworzyłam drzwi. To co tam zobaczyła zszokowało mnie, ale i zaciekawiło...

Perspektywa Nathana

Nathan..!- to właśnie były pierwsze słowa, które usłyszałem po otworzeniu oczu. Można było się tego spodziewać, zasnąłem przed laptopem. Podobno budzono mnie pół godziny, a Jay chciał wezwać karetkę.. Ale cóż się dziwić, w nocy spałem zaledwie dwie godziny.
Wstałem z kanapy powolnymi ruchami. Moje życie i tak nie ma sensu, więc po co się śpieszyć.? Stanąłem na prostych nogach i trochę się po przeciągałem. Skierowałem się do kuchni w celu odłożenia kubka po herbacie. Po chwili poczułem coś mokrego pod stopą. Spojrzałem na podłogę. Zwyczajnie w coś wdepnąłem i nawet nie mam zamiaru wnikać co to jest. Kontynuowałem moją podróż do kuchni z mokrą skarpetką przeklinając w duchu osobę która ów rozlanie czegoś tam spowodowała. Podreptałem znów do salonu, gdzie przed chwilą zasnąłem. Co zobaczyłem.? Maxa, który zrobił to samo co ja. Spojrzał na mnie z smutkiem w oczach. Byłem tym częściowo zdziwiony, bo przecież to ja straciłem ważną dla mnie osobę a nie on. Spuściłem wzrok. Waśnie najbardziej w takich momentach nie potrafiłem spojrzeć komuś w oczy i go pocieszyć. Nadal stałem w miejscu i nie wiedziałem co zrobić. Po dłuższej chwili Max zdjął skarpetki i pobiegł do łazienki. Zrobiłem to samo, z wyjątkiem tego, że udałem się do swojego pokoju. Rnąłem w kąt mokre skarpety i jak dziecko rozpłakałem się. Kolana automatycznie się pode mną ugięły i runąłem na ziemie z trzaskiem. Schowałem twarz w dłonie dalej płacząc. Nie dawałem już rady, to wszystko mnie przerastało. Czułem się przytłoczony ze wszystkich stron, jakby pokój w którym się znajduje zmniejszał się jednocześnie pozbawiając mnie tlenu. Nie uciągnę tak długo. Dobrze wiem, że nigdy jej nie znajdę. Dobrze wiem, że te moje nadzieje nigdy się nie spełnią. Dobrze wiem, że i ona zbytnio nie wierzy w wrócenie do domu. Naszego domu. On nie jest głupi. Jeśli ją porwał to w miejsce o którym człowiek nie słyszał lub tam gdzie ludzi nie ma. Na pewno są w Australii, ale.. Tam są wyspy..
W moich rozmyślaniach przerwał mi Max. Uklęknął koło mnie i przyjacielsko poklepał po plecach. Nadal nie spojrzałem mu w oczy. Odkryłem twarz i tępo patrzałem w ścianę.
-Wiem co przeżywasz i wiem jak to jest.- usłyszałem delikatny głos Kelsey, która właśnie weszła do pokoju. Tym razem skierowałem wzrok na nią. Była tak samo smutna i zmartwiona jak Max, starała się to ukrywać, lecz na marne. Człowiek może co prawda mieć uśmiech na ustach gdy jest smutny, lecz oczy.. One zawsze powiedzą prawdę słuchaczowi. Nie ważne czy tego chcemy czy nie. To właśnie one są bramą to naszych serc, uczuć.. Wszystkiego.- Nie udawaj przed nami silnego bo to i tak nie ma sensu. Przecież widzimy co się dzieje. Wierz mi wiem jak to jest. Gdy wyjeżdżacie w te swoje trasy. Myślisz, że ja i Tom co przeżywamy..? Jest z nami tak samo, tylko można powiedzieć, że te nasze smutki już opanowaliśmy-uśmiechnęła się lekko- Byliśmy dzisiaj na policji, pomogą nam zobaczysz..
-Jaasne..! Oni tylko pączki potrafią żreć i nic więcej. No chyba, że dałaś im jeszcze coś w łapę jak przy mandatach to możliwe, że ich szanowne tyłki ruszą się z knajpy i zrobią coś tym swoim grubym palcem..!!- wyrecytowałem na jednym tchu
-Kurwa jasna..-powiedział pod nosem Max
-Cholera..-poprawiła go Kelsey
-Mniejsza..!-zmroził ją wzrokiem- Młody jeśli jeszcze raz zobaczę ciebie takiego.. Wyssanego z życia to po tobie..! Ona tu będzie czy tego chce czy nie..! I jasna CHOLERA idę stąd bo przy tobie będę ryczeć..! I kurwa na tyle..- wstał i z trzaskiem drzwi wyszedł z pokoju
-Okeejjj... Nie wnikam.
-Nawet na was mój nastrój wpada.. Nie może tak być. Macie swoje życia a ja swoje. Musze postawić temu czoła. Kelsey wyjdź, muszę się spakować. Jadę do domu..- złapała mnie za ramię- Nie zatrzymuj, nie zwracaj uwagi i nic nikomu nie mów..
-Ostatniego nie obiecuje..-wyszła z pokoju
Wstałem jak najszybciej mogłem. Przysunąłem krzesełko pod szafę i sięgnąłem walizkę. Wrzuciłem wszystkie ciuchy do niej i ubrałem buty oraz kurtkę. Ostatni raz spojrzałem na pokój, sprawdzając czy wszystko zabrałem.. Zamknąłem za sobą drzwi i udałem się do wyjścia. Na dole czekał na mnie komitet powitalny. Kelsey przytulająca się do Toma. Nareesha kurczowo trzymająca się ramienia Sivy. Max wraz z Jayem stojący pod drzwiami, abym nie przeszedł. I po co to wszystko..? Chce tylko wrócić do swojego konta i dać im wszystkim spokój. Zszedłem powoli po schodach, spojrzałem na twarze przyjaciół. Każdy z poważną miną patrzał na mnie. Jeszcze się o mnie martwią..-mruknąłem pod nosem.
-Marze o byciu samym... Proszę, zróbcie to dla mnie..-powiedziałem błagalnie
-A my marzymy abyś był cały i zdrowy- odezwał się Siva- Te wszystkie osoby boją się żebyś nie zrobił żadnej głupoty. Zrozum w końcu.! Chcemy dla ciebie jak najlepiej.!
-Ja dla was też. Idę do swojego mieszania, koniec tematu. Przecież możecie do mnie przyjeżdżać co pewien czas i robić kontrole mojego ciała. Czy czasami nie ma jakiegoś zadrapania, czy co tam sobie jeszcze wymyślicie. Chce żyć, dopóki ona żyje..! Zrozumcie.. Jeśli bym się zabił, a Sabrina wróciła..? Wtedy byłbym głupcem..
Odepchnąłem lekko Maxa i wyszedłem z domu..

niedziela, 25 sierpnia 2013

Rozdział 64

Podreptałem do łazienki uczesać niesforne włosy i zmyć wszystkie smutki. W miarę nadający się do życia, zjadłem śniadanie. Byłem miło zaskoczony gdy na dole nie zauważyłem ani jednej osoby. Zerknąłem na zegarek. Ósma. Powinni już wstać. Zajrzałem do pokoju Toma, a następnie reszty. Nikogo nie było. Byłem sam w domu. Usiadłem przed laptopem z herbatą w ręku. Miałam głupią nadzieje na znalezienie czegoś na temat Sabriny. Tak, dziwny jestem.. Wiem.
***
Wpisałem w wyszukiwarkę Sabrina Cheney. Ku mojemu zaskoczeniu jak i uldze wyskoczyło parę stron. Na pierwszej ukazały się jej początkowe osiągnięcia w tańcu. Jak dobrze rozpoznałem miała 10 lat lub mniej. Na pewno nie więcej. Wspaniale radziła sobie na parkiecie. Niestety w tych zawodach zajęła czwarte miejsce. Gdy powiadomiono ją o zajętym miejscu wtuliła twarz w swoją matkę i zaczęła płakać. Wiem doskonale jaki to wielki cios dla dziecka. Dowiedzenie się o przegranej.. Wiele godzin poświęcone na treningi, czas poświęcony swojej pasji... Dziecko w pierwszej chwili będzie uważało to za stratę czasu i niepotrzebny wkład pracy. Ale gdy podrośnie, zauważy jednak, że każdy występ daje w pewnym sensie doświadczenie. Zaczynamy oswajać się na scenie. Nie zachowujemy się na niej jak szara myszka, tylko jak gwiazdka Hollywood. Sam nieraz tak miałem...
Następna strona. To samo, tylko inny konkurs. Zajęte trzecie miejsce. Co każda strona powiadamiała mnie tylko o zawodach w których brała udział. W końcu na co miałem więcej liczyć..? No właśnie, na nic.
Spojrzałem ostatni raz i.. Chwila. Ujrzałem u samej góry strony napis Czy Sykes jest aż tak nudnym kandydatem na chłopaka..? Zobacz pannę Cheney z nowym chłopakiem..! Nacisnąłem napis. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy były zdjęcia Sabriny. Ubrana w czarną bluzę, okulary na nosie i ulubione fioletowe spodnie. Jednak Chris nie jest tak głupi.. Starał się zamaskować jej twarz, lecz moja dziewczyna jest sprytniejsza. Na jednym z zdjęć było widocznie widać jak zerka na swoje czarne Nike i usiłuje nadepnąć na sznurowadło, co okazało się sukcesem. Gdy upadła okulary spadły, a przy podnoszeniu głowy kaptur także. Spojrzała oczami smutku w stronę obiektywu aparatu. Na jej twarzy można było wszystko wyczytać. Nie wyglądała na szczęśliwą z życia, tylko na załamaną. Na nieszczęście Chris się odwrócił i podniósł niby delikatnie ją za ramię. Ostatnie zdjęcie przedstawiało Sabrine odwróconą do jakiejś dziewczyny i coś mówiącą. Najwidoczniej prosiła o pomoc-pomyślałem. Pod zdjęciami skomentowano krótko zdjęcia..
Czyżby pannie Sabrinie Cheney znudził się znany piosenkarz Nathan James Sykes z The Wanted..? Na pierwszy rzut oka wyglądali na naprawdę szczęśliwą i zgraną parę która poradzi sobie ze wszystkimi trudnościami losu. Niestety.. Sabrina bez wiedzy swojego chłopaka wyjechała do Australii z swoim nowym przyjacielem. Czy mamy uważać związek Nathana i Sabriny za skończony..? Czy może to tylko chwila przerwy przy ich związku, aby przemyśleć pewne sprawy..?
Zapisałem adres strony i wznowiłem poszukiwania. Niestety nic więcej nie znalazłem. Wszystkie strony głosiły o konkursach lub wogóle innych osobach.

Perspektywa Sabriny

Gdy otworzyłam pierwszy raz oczy zaczęłam szukać dłonią Natha. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę gdzie jestem i co się dzieje. Co prawda odnalazłam chłopaka, lecz nie był to Sykes tylko Lanter. Odsunęłam się jak tylko najszybciej mogłam, czego skutkiem było spadnięcie z łóżka. Szybko się pozbierałam i zaczęłam szukać jakichkolwiek ciuchów do założenia. Niestety nic nie znalazłam i musiałam paradować w piżamie. Zbiegłam na dół w poszukiwaniu telefonu. Zauważyłam jedynie domowy. Podniosłam słuchawkę i pośpiesznie wybrałam numer na komórkę Natha. Odczekałam chwilę i nic. Cisza, dosłownie. Kabel z którego telefon pobierał prąd został odcięty. Znów zaczęłam szukać. Jak na pomoc mojemu nieszczęściu nic nie znalazłam. Usiadłam bezradnie na zimnych płytkach w kuchni i zaczęłam cicho płakać. Dlaczego zawsze ja musze mieć tak przesrane w życiu..? Najpierw mój kochany ojciec zostawił nas bez grosza i musiałyśmy razem z mamą prosić o pieniądze rodzinę. Później Chris zaczął się nademną znęcać fizycznie jak i psychicznie. Nieraz próbowałam się zabić, lecz zawsze pojawiła się moja żywicielka i mnie odratowała. Wylądowałam cztery razy w szpitalu przez moje wyczyny. Tylko jak na złość, udawało im się uratować moje nędzne życie. Następnie szczęście się lekko uśmiechnęło i przyjęto mnie na koncert The Wanted, gdzie poznałam Natha i przyniosłam mu tylko i wyłącznie problemy na głowę. Gdyby nie ja, mógłby znaleźć dziewczynę marzeń i mieć normalne życie.. Ale nie..! Musiał się uprzeć na mnie..! I na koniec, jak na dokładkę mojego pecha.. Zabicie mojej matki przez Chrisa. I co najlepsze..? Musze teraz z tym psychopatą siedzieć pod jednym dachem..! Doskonale wie jaki ból mi sprawia..! Jak zwykle poświęci wszystko ale żebym była tylko z nim do końca życia..
W moich histerycznym płaczu przerwała mi pani stewardess z samolotu. Tego przeklętego samolotu w którym zostałam tutaj przewieziona..!! Kobieta uklękła koło mnie i położyła ręce na ramionach..
-Nie przesadzaj. Na pewno aż tak źle cię nie traktuje. Rozumiem, może być trochę wściekły za ten twój incydent po wyjściu z samolotu, ale na pewno nie jest aż tak źle..!- pogłaskała mnie po policzku- Zazdroszczę ci.. Masz idealnego mężczyznę koło siebie.-pokręciła głową
-Idealnego..?! Znęcał się nademną, z resztą nadal to robi.. Zrujnował mi dom, pogruchotał nieraz moje kości i na dodatek zabił matkę..!!! Jak to jest ideał to ja jestem.. Królową ideału..!!!-wykrzyczałam jej w twarz
Nie mogła uwierzyć w to co usłyszała. Najwidoczniej Chris w pobliżu jej pokazywał innego siebie. Nie wspomniał o swoich wyczynach. Chyba najbardziej zaskoczyła ją ostatnia wiadomość. Nie dziwie się jej. Ja na początku także go widziałam za najlepszego chłopaka pod słońcem.. Lecz, pozory mylą. Niestety...

środa, 21 sierpnia 2013

Rozdział 63

-Znajdę cię, zobaczysz.
-Wierze w to..
Rozłączyłam się. Dobrze wiedziałam, że to pożegnanie długo by trwało. Zsunęłam się po ścianie, i usiadłam na zimnych płytkach. Po chwili drzwi otwarły się pod wpływem ostrego pchnięcia. W drzwiach stanął purpurowy od złości Chris.
 ***
I co ja miałam zrobić..? Sparaliżowana ze strachu zerknęłam na Chrisa. Ten za to nadal stał wpatrzony we mnie. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z trzymania w ręce telefonu. Za późno aby go ukryć-pomyślałam-Zapewne już go zobaczył. Chłopak podszedł do mnie i pociągnął za włosy, przez co byłam zmuszona wstać w ziemi. Spojrzałam mu w oczy. Nadal było widać w nich ogarniającą go furię. Te łagodne brązowe oczy zmieniły się w czerń, która sygnalizowała o zbliżających się kłopotach. Usiłowałam schować telefon, lecz na marne. Chris zareagował natychmiastowo. Mój Samsung wylądował w koszu na śmieci, a razem z nim nadzieja na powrócenie do normalnego życia jak i Nathana. W oczach stanęły mi łzy, spojrzał błagalnie na chłopaka na co ten popchnął mnie w kierunku wyjścia z toalety. Chris wziął swój bagaż i udał się razem ze mną do czarnego auta. Zostałam (dosłownie) wrzucona na tylnie siedzenia.
Całą drogę spędziliśmy w ciszy, nawet radio nie zostało włączone. Nie miałam chęci z nim rozmawiać. Bała się wzbudzić w nim jeszcze większą wściekłość. Wtedy zapewne nawet lekarz nie mógł by mi pomóc. Wąchałabym kwiatki od spodu. Tak, zdecydowanie by tak było. Szczerze..? W tej chwili nie zależało mi na moim życiu, ale i tak bałam się śmierci. Dobrze wiem, że prędzej czy później on mnie zabije lub wykończy psychicznie. Przez następną godzinę podróży podziwiałam krajobraz za oknem.
Gdy wysiadłam z auta od razu zostałam złapana przez Chrisa za rękę i zaprowadzona na  jacht..? Chyba.. W tym dziadostwie siedziałam dobre dziesięć minut. Gdy stanęłam na piasku nagle cały świat zaczął wirować, a ja sama nie mogła nic na to poradzić. Chris wziął mnie na ręce i zaniósł do drewnianego domku znajdującego się jakieś pół kilometra dalej. O ostatnich siłach chłopak położył mnie na kanapie a sam udał się zamknąć drzwi, abym czasami nie uciekła. Po paru minutach przyniesiona walizkę Chrisa i jakieś papiery do podpisania. Chłopak na szybko złożył swój podpis i podszedł do mnie. Leżałam na boku prawie nie ruszając się. Moja głowa nadal odczuwała przejażdżkę.
Ukucnął na wprost mnie. Poprawił grzywkę i ucałował czule w czoło. Przyjrzał się wyrazowi mojej twarzy. Najwidoczniej było widać, że coś mi dolega. Poszedł na chwilę gdzieś. Nie musiałam się domyślać gdzie, ponieważ po chwili przybiegł z sokiem w ręce i kromką chleba. Pomógł mi usiąść i się najeść. Ręce trzęsły mi się jakbym nadużywała alkohol, nie potrafiłam utrzymać szklanki. Po najedzeniu się ponownie wziął mnie na ręce, tylko tym razem zaniósł na olbrzymie łóżko. Przytuliłam się do poduszki..
-Przebierz się chociaż.- rzucił na łóżko biało-czarną piżamę w kwiatki- Łazienka jest po drugiej stronie pokoju..
Wyszedł z pokoju. Ostrożnie wstałam i podreptałam się przebrać. W łazience jedna, jedyna myśl nie dawała mi spokoju. Dlaczego Chris stał się dla mnie nagle taki miły..? Niedawno chciał mnie zabić za telefon, a teraz pomaga mi się najeść i kładzie spać.. Może tliła się w nim nadzieja na ponowne zdobycie mojego serca..? Chociaż moim zdaniem go już tam nie było. Moje serce już dawno zostało w całości oddanemu temu jedynemu. A komu..? Proste pytanie i prosta odpowiedz: Nathan James Sykes. 
Wykąpana położyłam się w białej pościeli i natychmiastowo zasnęłam. To jest jedyny sposób na ucieknięcie od problemów które stwarza nam świat...

Perspektywa Nathana..

Po rozłączeniu się z Sabriną nie mogłem dojść do siebie. Patrzałem w jedno miejsce, nic do mnie nie docierało. I co teraz mam zrobić.?!
-Idź spać.. Jest środek nocy. Jutro pomyślimy nad tym wszystkim razem. Obiecuje, że zobaczysz ją w najbliższym czasie- powiedział Siva, poklepując mnie po ramieniu
-Ciekawe jak teraz zasnę..- odburknąłem
-Chociaż spróbuj. Nierób tego dla siebie, tylko dla niej. Jeśli się wyśpisz rano na pewno do głowy przyjdzie ci więcej pomysłów na znalezienie jej..-odparł Jay
Westchnąłem wyganiając wszystkich z pokoju. Po naleganiach Nareeshy zostawiłem uchylone drzwi. Bali się o mnie, rozumiem. Ale jednak trochę przesadzali.. Nie mam trzech lat.!
Całą noc wierciłem się w łóżku. Co prawda zasypiałem, lecz po paru minutach budziłem się oblany potem. Z snów nic nie pamiętam, pustka. W nocy nieraz przybiegała do mnie Nareesha i uspakajała. Pytała się co mi się stało, że krzyczę po nocach. Ale ja sam nie znałem odpowiedzi na to pytanie. To tylko koszmary-zazwyczaj odpowiadałem. Dobrze wiedziałem, że mi nie wierzy. A po czym to poznałem..? Po twarzy, jej oczy wszystko zdradzały..
W pierwszej chwili, gdy wstałem z łóżka moje nogi były jak z waty. Nie mogłem na nich ustać. Na szczęście dziwne uczucie szybko mnie opuściło, lecz na jego miejsce przyszedł smutek i pustka która była spowodowana porwaniem Sabriny. Nie mogłem o tym przestać myśleć. Wszystko mi o tym zdarzeniu przypominało, chociaż nie byłem w swoim domu tylko chłopaków. Niedługo znudzi im się niańczenie mnie, a wtedy będę mógł wrócić do swojego kąta i pogrążać w smutku.
Podreptałem do łazienki uczesać niesforne włosy i zmyć wszystkie smutki. W miarę nadający się do życia, zjadłem śniadanie. Byłem miło zaskoczony gdy na dole nie zauważyłem ani jednej osoby. Zerknąłem na zegarek. Ósma. Powinni już wstać. Zajrzałem do pokoju Toma, a następnie reszty. Nikogo nie było. Byłem sam w domu. Usiadłem przed laptopem z herbatą w ręku. Miałam głupią nadzieje na znalezienie czegoś na temat Sabriny. Tak, dziwny jestem.. Wiem.

niedziela, 4 sierpnia 2013

Rozdział 62

-Dałem Sabrinie naszyjnik dokładnie z takim sercem. Jak dobrze widzę, łańcuszek pewnie ciągle wisi jej na szyi. Lecz te kółeczko co zazwyczaj trzyma zawieszki po prostu się urwało, tak po prostu pozbawiło ją jedynej rzeczy przez którą mnie mogła zapamiętać..- pośpiesznie wytarł łzę, która spływała na jego policzku
-Ona zawsze będzie o tobie pamiętać..! Nawet nie myśl inaczej.!
-Nadzieja matką głupich..-wyszeptał
-..co nie przeszkadza jej być uroczą kochanką odważnych.-dodałem z odwagą
Nath podniósł głowę i spojrzał na mnie oczami smutku.
***
-Siva, musimy ją znaleźć. Nawet jeśli tego nie chce. Muszę..
Odebrałem od Sivy medalionik w kształcie serca i ruszyłem na piechotę do domu. Marzyłem o byciu, chociaż przez chwile sam. Sam ze swoimi myślami i problemami. Niestety, marzenia są marzeniami. One są trudne do spełnienia. Po chwili (nie wiem z skąd) przybiegła Nareesha. Z początku byłem zdziwiony, lecz po pewnym czasie kątem oka zauważyłem biegnącego Sive. Ten to zawsze coś wymyśli. Jak zawsze przytuliła mnie do siebie i wmawiała, że będzie wszystko dobrze. Choć ja i tak wiedziałem swoje.. Wiedziałem, że nie znajdę jej za szybko. On zawsze dopinał wszystko na ostatni guzik. Nie było sensu nawet mieć nadziei na zobaczenie jej w tym roku.
Dziewczyna zaprowadziła mnie do domu na siłę. Pragnąłem (tak jak mówiłem) być sam ze sobą. Gdy dotarłem do tego przeklętego miejsca pobiegłem do swojego pokoju i zamknąłem się w nim. Położyłem się na łóżku i patrzałem w sufit. Wyobrażałem, jak by wyglądało życie gdybym poszedł razem z Sabriną po koncercie na dwór. Jaka byłaby szczęśliwa i zadowolona z życia. Wszystko byłoby okej, a ja nadal bym miał ją przy sobie. Wiem, że jestem nadopiekuńczy ale.. Kocham ją i nie chce aby ktoś zrobił jej krzywdę.
Spojrzałem na telefon leżący na parapecie. Przyszła jakaś wiadomość. Ehem, już nawet wiem skąd. Wróżka Elwira chce mi zapewne powiedzieć o osobie z którą spędzę resztę życia. A, że ja znalazłem tą osobę nie będę ruszał dupy z łóżka.. Więc, idę spać. Może to tylko zły sen..?

Perspektywa Sabriny

Ktoś zaczął mnie budzić. Pierwszą osobą która przyszła mi na myśl był Nath, ale po chwili zdałam sobie sprawę, że to Chris. Gdy otworzyłam oczy moje domysły niestety się spełniły. Odskoczyłam na drugi koniec fotelu. Ten jak ma w zwyczaju podśmiewał się pod nosem. Kazał założyć mi okulary i bluzę. Na początku odmawiałam, lecz gdy wspomniał o wyspie i tym, że będziemy sami.. Musiałam. Gdy wyszłam z samolotu było pełno osób z aparatami i (o dziwo) moimi zdjęciami z Nathanem. Chris zarzucił mi jeszcze kaptur na głowę. Gdy postawiłam pierwsze kroki na ziemi rozejrzałam się po twarzach dziewczyn. Jak by tu ich wykorzystać-pomyślałam. Przez przypadek raczej nie mogłam odpiąć buzy i jej zrzucić.. Ale okulary mogły by się zrzucić. Tylko ten.. jak..? A może po prostu je zdejmę jak uda mi się nie być przed Chrisem, tylko za nim..? Nikłe do udania, lecz możliwe. Nadepnęłam sznurówkę u drugiego buta. Lekko się potknęłam, a okulary same spadły.. Podniosłam głowę i co mojej uciesze spadł także kaptur. Chris od razu się odwrócił i spojrzał wzrokiem mordercy. Podszedł powoli do mnie i wziął pod ramie wypowiadając cicho pożałujesz tego. Fanki momentalnie zaczęły krzyczeć i robić mi zdjęcia. Chłopak nic sobie z nich nie zrobił. A ja przechodziłam koło nich patrząc jakby skazywali mnie na kare śmierci. Nawet raz spojrzałam na dziewczynę i powiedziałam pomóż mi, proszę. Ona rozejrzała się zdezorientowana i powiedziała coś na ucho koleżance.
Chris poszedł do recepcji, a ja udałam, że źle się czuje. Więc musiał mnie posadzić na najbliższym krześle. Gdy byłam z nim w związku nieraz czułam się słabo, więc wiedział co nieco o moim organizmie. Gdy tylko się odwrócił ja pobiegłam do toalety i znów wybrałam numer Natha. Pierwsze połączenie, nie odebrał. Drugie..
-Halo..?-usłyszałam zaspany głos ukochanego
Ten cudowny głos, naprawdę to ten głos..!! W końcu..! Z wrażenia podskoczyłam w miejscu. Właśnie w tej chwili, jak nigdy miałam ochotę wtulić twarz w jego tors i się nie odrywać do końca życia.
-Nath..! Proszę przyjedź po mnie, proszę..-mówiłam przez łzy, dobrze wiedziałam co mnie czeka na wyspie
-Mogę już po ciebie wyjechać, tylko powiedz gdzie jesteś dokładnie. Wiem, że Chris cię ode mnie zabrał. Widziałem nagra.. Jay kurwa zamknij się..!-usłyszałam trzaśnięcie drzwiami- Sabrina dzwoni, zamknij się.. Widziałem nagrania z kamer, nic ci nie jest..?-powiedział wszystko na jednym tchu
-Wiem, że jestem w Australii i będę przez niego wywieziona na jakąś wyspę.. Nazwy mi nie powiedział. Robiłam wszystko aby dać ci jakieś znaki, lecz nie miałam jak. Dzwoniłam do ciebie niedawno ale nie odebrałeś.
-Tak prawda. Zostawiłem komórkę w domu, jechałem wtedy zobaczyć te nagrania. Odnajdę cię zobaczysz..- powiedział załamanym głosem, był bliski płaczu
-Nath, odnajdziesz.- powiedziałam po cichu
-Obiecaj mi coś. Nie zapomnij o mnie.
-Nath nigdy nie zapomnę.-dotknęłam łańcuszka który znajduje się na mojej szyi, szukałam dłońmi serduszka- O nie.. Gdzie ono jest..-powiedziałam pół głosem, nadal szukając dłońmi zawieszki w kształcie serca- Nath zgubiłam je..
-Wiem.. Znalazłem. Było w miejscu gdzie Chris cię znalazł. Proszę, nie zapomnij o mnie.. Proszę.
-Nath, kocham cię pamiętaj. Nigdy nie zapomnę, ty ukradłeś moją połówkę. Pamiętaj ty masz moją część przy sobie. Musze iść.
-Znajdę cię, zobaczysz.
-Wierze w to..
Rozłączyłam się. Dobrze wiedziałam, że to pożegnanie długo by trwało. Zsunęłam się po ścianie, i usiadłam na zimnych płytkach. Po chwili drzwi otwarły się pod wpływem ostrego pchnięcia. W drzwiach stanął purpurowy od złości Chris.

czwartek, 25 lipca 2013

Rozdział 61

-Tylko mnie tkniesz, a w łeb zarobisz nie raz. Odsuń się ode mnie..! Wole spać tydzień w kiblu na ręcznikach niż z tobą spędzić chociaż jedną nos w łóżku..!- odwróciłam się do szyby.
Na myśl o tym co usłyszałam brały mnie odruchy wymiotne. Gdy tylko wrócę do domu i spotkam Natha nie odlepię się od niego na krok. Będę zawsze koło niego, lub zamknięta na cztery spusty w domu z karabinem w ręku czatująca przy drzwiach. Odwróciłam się w stronę chłopaka. Spał, w pięć minut zasnąć..? Okej, telefon..!! Chociaż usłyszeć jego głos... Podniosłam się ostrożnie w fotela i przeszłam cichutko koło niego. Na szczęście ani drgnął. Weszłam do toalety i zakluczyłam drzwi.
***
 Szybko wybrałam numer Natha. Pierwszy sygnał nic, drugi nic, trzeci nic, czwarty.. grr, sekretarka. No Nath, proszę. Jeszcze raz. Próbowałam tak 10 razy i nie odbiera. W końcu wysłałam mu wiadomość : Nath nie dzwoń do mnie przez najbliższy czas. Wtedy gdy będę mogła odezwę się. Chris wywozi mnie na jakieś wyspy w pobliżu Australii. Kocham cię, pamiętaj..
Podenerwowana otworzyłam drzwi łazienki. Wpadłam na stewardesę, tą samą która pomaga Chrisowi mnie wywieść na te wyspy.
-Nie powiem mu nic. Wiem, że z Sykesem będziesz szczęśliwa. Pilnuj tego telefonu, on może być twoim jedynym ratunkiem.- lekko się uśmiechnęła- Aha i wpadnę tam do was, a jeśli będę miała dobry humor to może powiem twojemu kochasiowi, że ma się o ciebie nie martwić- obróciła się na pięcie i poszła w fotele proponować coś do jedzenia.
Wróciłam na swoje miejsce. Chłopak nadal chrapał. Usiadłam wygodnie w fotelu, wyciągłam koc i zasnęłam. Musze być wypoczęta aby nie miał za miło ze mną.

 Perspektywa Nathana..

Dotarliśmy na miejsce. Wybiegłem z auta i pobiegłem do recepcji. Cały się trząsłem z nerwów. Na szczęście nie musiałem się kłócić z Beth (kobieta siedząca za ladą recepcji). Wystarczyło opowiedzenie jej całej sytuacji. Wprowadzono nas do pokoiku z telewizorem. Beth poprzypinała trochę kabli do telewizora i ukazał nam się nam czarno biały obraz. Usiadła koło mnie..
-Mów kiedy ją zobaczysz gdziekolwiek..-przytaknąłem
Beth przesuwała wszystko do tyłu. Czas się ciągle dłużył. Tom palący papierosa, jakaś para całująca się. Po pewnym czasie ujrzałem twarz Sabriny i Chrisa. Wiedziałem, ze on ją uprowadził..! Przewinięto do chwili gdy Sabrina stanęła w dresach na środku chodnika i starała się głęboko oddychać. Najwidoczniej nie za dobrze się poczuła. Następnie zauważyłem Chrisa, który ostrożnie podchodził do niej. Ostrożnie położył ręce na brzuchu Sabriny a głowę na jej ramieniu. Dziewczyna lekko odchyliła głowę do tyłu. Zapewne myślała, że to ja.. Odskoczyła szybko na bok i spojrzała wystraszonymi oczami. Chris zniknął z obrazu, widzieliśmy tylko Sabrine. Po pewnym czasie wyprostowała się i przestąpiła z nogi na nogę. Zaczęła coś mówić z miną mordercy. Stała chwile nieruchomo, następnie pojawił się znów Chris. Położył swoje łapy na jej biodrach i przysunął do siebie. Wymienili ze sobą parę słów, dziewczyna zaczęła dosłownie walić w jego klatkę piersiową pięściami. Złapał ją za nadgarstki, odczekał parę chwil i zawiesił Sabrine sobie na ramieniu. Dziewczyna bezradnie wierzgała nogami i robiła wszystko ale tylko się uwolnić. Ostatni raz widziałem ukochaną gdy została wepchnięta do auta przez Chrisa.
Nadal patrzałem się w telewizor, chociaż, że został wyłączony. Nic nie istniało wokół, tylko Sabrina której mogłem już nigdy nie zobaczyć.

Perspektywa Sivy..

Wpatrywałem się w twarz Natha. Ten chłopak, który niedawno tryskał energią teraz siedział przybity przez utratę swojej połówki serca. Zapewne sam bym tak wyglądał gdyby jakiś psychopata porwał Nareeshe. Niemiałem jak mu pomóc. Starałem się coś wymyślić, ale jak zawsze nic do głowy mi nie przychodziło. Nagle Nath odwrócił się w moją stronę i powiedział cicho pomocy. Tym słowem rozdarł mnie na pół. Skupiłem całą swoją uwagę na nagrania które niedawno oglądałem razem z przyjaciółmi. Szukałem jakiś podpowiedzi. Chyba największą podpowiedzią było auto... Bo jak by było widać rejestracje to może by się go namierzyło..? A przecież komórka. Gdyby się poszło do firmy zapewne powiedzieliby dokładne dane położenia Sabriny. Mam nadzieje, że na to pozwolenia nie potrzeba. Nath nadal całą swoją uwagę zwracał na mnie. Reszta rozmawiała czy wokół budynku są jeszcze jakieś kamery i starali się w miarę poprzeglądać nagrania.
-Włączcie tamto nagranie jeszcze raz. Ale zatrzymajcie gdy będzie widać auto w którym była Sabrina.-zrobili to co im kazałem, przyjrzałem się dokładnie każdemu szczegółowi.- Czy można by było zrobić zbliżenie na rejestracje..? Ona nam może pomóc..
-Bardziej nie mogę.. Przykro mi, nic nie widać.- odezwała się Beth, ze smutkiem widocznym w głosie
Wyszliśmy z budynku. Nath pobiegł w miejsce gdzie ostatni raz widzieliśmy Sabrine. Rozglądał się bezradnie wokół i szukał, tylko ten.. czego.? Po chwili usiadł na ławce pod budynkiem. Zrobiłem to samo. Patrzałem przed siebie, rozmyślając nad swoim życiem. W krzakach migło mi coś białego. Na początku myślałem, że biała plama jest wytworem mojej wyobraźni, lecz ona ciągle się pojawiała i znikała. Wstałem i ostrożnie podszedłem do tajemniczej plamy nie odrywając od niej wzroku, przez co się potknąłem i prawie upadłem na twarz. Dotknąłem ostrożnie przedmiotu, po chwili zauważyłem coś na kształt serca. Przyjrzałem się dokładniej. Coś mi ono przypominało, jak bym gdzieś je widział...
-O nie, tylko nie to..-podskoczyłem w miejscu, a sprawcą tego był Nath, który wpatrywał się w moje znalezisko
-Wiesz od czego to jest..?- spytałem z nutką niedowierzanie w głosie
-Dałem Sabrinie naszyjnik dokładnie z takim sercem. Jak dobrze widzę, łańcuszek pewnie ciągle wisi jej na szyi. Lecz te kółeczko co zazwyczaj trzyma zawieszki po prostu się urwało, tak po prostu pozbawiło ją jedynej rzeczy przez którą mnie mogła zapamiętać..- pośpiesznie wytarł łzę, która spływała na jego policzku
-Ona zawsze będzie o tobie pamiętać..! Nawet nie myśl inaczej.!
-Nadzieja matką głupich..-wyszeptał
-..co nie przeszkadza jej być uroczą kochanką odważnych.-dodałem z odwagą
Nath podniósł głowę i spojrzał na mnie oczami smutku 

niedziela, 21 lipca 2013

Butterfly Project..!

Butterfly Project..!

Od kąt pamiętam, znałam osoby które cierpią i nieraz samo okaleczały się.. Z resztą od dłuższego czasu samą mnie to kusi, lecz staram się od tego powstrzymać. Wiem dobrze, że jak zacznę to nie przestane. Na nadgarstku mam narysowane trzy motyle. Jeden jest mój, drugi koleżanki która ma problemy w rodzinie, a trzeci kolegi który się samo okalecza.
 
Zasady to:
1. Kiedy czujesz się źle, i decydujesz się na
pocięcie się, weź marker, długopis, lub mazak i
narysuj motyla na swojej ręce lub dłoni.
2. Nazwij motyla, kimś kogo kochasz, lub po
kimś kto naprawdę chce żebyś czuł(a) się lepiej.
3. Musisz pozwolić motylowi zniknąć naturalnie.
ŻADNEGO szorowania.
4. Jeśli się skrzywdzisz przed zniknięciem motyla,
zabiłeś/aś go. Jeśli nie, on żyje.
5. Jeśli masz więcej niż jednego motyla, nawet
najmniejsze pocięcie się zabija wszystkie.
6. Inne osoby mogą również narysować na Tobie
motyle. Te motyle są bardzo wyjątkowe. Zadbaj
o nie.
7. Nawet jeżeli się nie tniesz, również zachęcam
do narysowania motylka, żeby pokazać innym
twoje wsparcie. Jeśli to zrobisz, nazwij go po
kimś kogo znasz, kto się tnie lub cierpi w tej
chwili, i powiedz mu. To może pomóc.
 
 

 
 
 

środa, 17 lipca 2013

Rozdział 60

Wszyscy nie wiedzieli co robić, myślałem zgłosić zaginięcie na policje, ale jak to chłopacy donieśli, przyjmują takie zgłoszenie po dwóch dniach. No proszę was..! Jedyna osoba pasująca do mnie zaginęła, a ja nie mogę nic zrobić. Pozostaje przeszukać okolice.
Z ciszy wyrwał mnie Jay.
-Chwila, chwila.. Czy oni czasami nie mają kamer przy sali gimnastycznej, tam gdzie wychodzi Sabrina. Ostatnio coś wspominała o tym.
***
-Jesteś pewien..? Żebym nie miał mylnych nadziei.- przybliżyłem się do Jaya i uważnie przyglądałem jego minie. Chłopak nadal miał spuszczoną głowę i przyglądał się swoim splecionym dłoniom.
-Na pewno ostatnio nawet się zastanawiałem po co one tam są, ale jak na teraz mogą się nam przydać.- spojrzał na mnie- Nath wierzmy, że ona chociaż doszła do tego miejsca. Że ten.. nie przewidział kamer przy budynku. Zbierajcie się.-wstał z miejsca i pobiegł po kluczyki do auta.
Połowa z nas nie pojechała. Z całej naszej dziesiątki wybraliśmy sześć osób. Oczywiście Ja, Jay (bo wpadł na ten pomysł), Tom (jest mocny w gębie, a taki to zawsze w grupie się przyda), Gośka (może łzami kogoś przekona, aby pokazał nam nagrania z kamer) i Klaudia która się strasznie upierała, że musi z nami pojechać. No i na pakę zabrał się Siva, jako jedyny myślący i niedenerwujący się w naszej grupie. Całą drogę przesiedzieliśmy w ciszy, jedynym odgłosem jaki słyszeliśmy był warkot auta. Mi po głowie chodziła tylko nadzieja na odnalezienie Sabriny która będzie bez zadraśnięcia. Zapewne jakby ktoś się mnie spytał jakie mam teraz marzenie byłoby odzyskanie drugiej połówki serca, które Sabrina na zawsze będzie nosić ze sobą. A może sama chciała z nim jechać, może chciała się mnie pozbyć przez ucieczkę i nie złamać mi serca..? Możliwe, że tak jest. Kurcze, przecież to niemożliwe..! Ona mnie kochała całym serce, sama mi to mówiła nieraz. Nie, na pewno sama z nim nie pojechała. A jeżeli ona nie została porwana przez niego tylko uprowadzona przez innego psychopatę który szukał bezbronnej dziewczyny w biały dzień..? Jeśli to prawda.. nie ręczę za siebie jak spotkam osoby które mogły jej coś zrobić..! Pożałują, że żyją.! Ja się o to postaram..

Perspektywa Sabriny...

Stewardessa spojrzała na mnie jak na człowieka który dopiero co wyszedł z psychiatryka. Przecież ją ostrzegałam, że historia ciężka do przełknięcia..! Spojrzałam na nią jeszcze raz, tym razem jej twarz rozjaśnił uśmiech, tylko nie współczujący. Raczej należał do kategorii wyśmiania, coś w tym stylu..
-Oj dziecko. Jestem znajomą Chrisa, wszystko wiem o tobie. Wiem doskonale, że nie oszalałaś i, że mówisz prawdę. Ale wiesz, dwadzieścia tysięcy nie chodzi sobie po ulicy. Nie wiem dlaczego chcesz uciec od niego, przecież jest świetnym kandydatem na męża. Na idealnego męża.- uśmiechnęła się i spojrzała na mnie- Jak chcesz mogę przekazać coś temu twojemu Nathanowi, tylko nic takiego aby cię znalazł. W tych jego zasadach co mówił nic takiego nie było, więc wiesz.. Mam tylko nikomu nie mówić gdzie jesteś.- i znów ten uśmieszek.
A jeśli coś jej powiem a ona to wszystko pozmienia. No przepraszam ale aż tak ryzykować nie będę.! Komórka.. Zadzwonię w Australii, będę przynajmniej dokładnie wiedzieć nazwę wyspy. Spojrzałam znów na uśmiechniętą kobietę.
-Nie podziękuje, sama mu powiem jak się z nim spotkam.- uśmiechnęłam się szeroko i wyszłam z pokoiku trzaskając drzwiami.
Skierowałam się na swoje miejsce. Zerknęłam na Chrisa. Ten ćpun, idiota, debil, pedofil, pojebaniec i długo tak wymyślać.. Siedział, uśmiechając się do mnie kretyńsko. Czy on wszystko musi mieć zapięte na ostatni guzik..?! Przeszłam koło niego siadając na swoim miejscu. Odwróciłam się do niego plecami i patrzałam na chmury za oknem. Wyglądały jak lodowce, tylko ten minus, że były kremowe a nie śnieżno białe. Poczułam ciepły oddech na szyi, odwróciłam się gwałtownie i spojrzałam na sprawce. Jego twarz dzieliła milimetry od mojej, jedno drgnięcie a dotykam swoimi wargami jego ust. Za wszelką cenę chciałam się odsunąć. Wpychałam głowę w oparcie fotela, ale tylko być najdalej od tego psychicznie chorego człowieka. Twarzy odwrócić od niego też nie ma jak, bo okno. W drugą stronę jego ręka. Jedyne wyjście wyślizgnąć się dołem w jakiś sposób. Ale znów przytrzymywał mnie ręką za kolano. Spróbować można. Najpierw usiłowałam ruszyć głową w którąś stronę, lecz to nic nie pomogło. Chris za to jeszcze bardziej przysunął się do mnie. Chciał mnie już mnie pocałować, gdy ja obsunęłam się w dół i usiadłam u podnóża fotelu. Chłopak cmoknął fotel, i dobrze mu tak. Spojrzał zdezorientowany w dół, wprost na mnie. A mądra ja, przestraszonym wzrokiem znów patrzałam na niego, co draniowi dało jeszcze większą satysfakcje. Usiadł znów na swoim miejscu i kazał mi usiąść na swoim. Posłusznie usiadłam na fotelu nie spuszczając wzroku z Chrisa..
-Boisz się mnie pocałować..? Niedawno robiłaś to z wielką chęcią..-uśmiechnął się i pocałował w policzek. Brałam rękę już na walnięcie w twarz, lecz się powstrzymałam. Mogłam sobie tylko tym przy stworzyć kłopotów- Nic ci to nie da.. Zaznaczam, że na wyspie będziemy sami w domku. Co prawda ludzie wokół będą, ale.. hmm, chyba wiesz co mi po głowie chodzi.- ten uśmiech zaczyna mnie wkurzać. Jeszcze raz a nie ręczę..!!
-Tylko mnie tkniesz, a w łeb zarobisz nie raz. Odsuń się ode mnie..! Wole spać tydzień w kiblu na ręcznikach niż z tobą spędzić chociaż jedną noc w łóżku..!- odwróciłam się do szyby.
Na myśl o tym co usłyszałam brały mnie odruchy wymiotne. Gdy tylko wrócę do domu i spotkam Natha nie odlepię się od niego na krok. Będę zawsze koło niego, lub zamknięta na cztery spusty w domu z karabinem w ręku czatująca przy drzwiach. Odwróciłam się w stronę chłopaka. Spał, w pięć minut zasnąć..? Okej, telefon..!! Chociaż usłyszeć jego głos... Podniosłam się ostrożnie w fotela i przeszłam cichutko koło niego. Na szczęście ani drgnął. Weszłam do toalety i zakluczyłam drzwi.

wtorek, 9 lipca 2013

Rozdział 59

-Jak zaginęła..!- Britney wytknęła głowę zza drzwi a za nią Gośka, obydwie spojrzały na mnie wielkimi oczami.
-Jak..?! Przecież niedawno była tutaj ze mną i się przebierała..! Idę zobaczyć na dwór, to nie możliwe. Ona musi tam być..!
-Stój, mówię, że jej tam nie ma..!-złapałem ją za rękę- Zrozum, nie ma jej tam..
-Dzwoniłeś do niej..?-odezwał się zza drzwi Siva, jedyny myślący..
Sięgnąłem trzęsącymi rękami po komórkę. Jedno nieodebrane połączenie. Amber..  Nie, najpierw dzwonie do Sabriny.. Wybrałem numer dziewczyny i nacisnąłem zieloną słuchawkę..
***

Perspektywa Sabriny..

Wysiedliśmy z auta i udaliśmy się w stronę lotniska. Szłam ciągle przodem. Chris nie spuszczał ze mnie wzroku. Z daleka zauważyłam sklepy i pełno aut. Ludzi z ochrony nigdzie nie widać. Jak na złość, gdy są potrzebni to pójdą na przerwą..!
Złapałam się za kieszeń. Telefon, że od razu o nim nie pomyślałam..! Zapewne Nath dzwoni, szybko się skapnął, że mnie nie ma. Z jednej strony dobrze mieć nadopiekuńczego chłopaka, są plusy.. Ehh, jak odebrać telefon.. A może mi się tak sikać szybko zachce, kurcze.. Ale Chris nie jest głupi, chociaż nie skapnął się, że mam telefon. Hmm, ale na pewno będzie mi przeszukiwać kieszenie. Więc raczej to nie wypali. A może w samolocie zadzwonię do Natha..
-Nie obmyślaj mi planów ucieczki teraz. I tak ci się nie uda uciec..-wyszeptał mi do ucha Chris. Czy on mi do jasnej Anielki w myślach czyta..?
-Wiem o tym, myślę co mnie tam czeka..-mam nadzieje, że połknie haczyk z moim kłamstwem
-Dobre życie, to na pewno..-złapał mnie za rękę i skierował się do kolejki, przy której odprawia się bagaże.
-Na pewno nie będzie ono takie dobre jak ci się wydaje. Bez Natha, nie można nazwać tego życiem..!-włożyłam w te słowa tyle jadu ile tylko mogłam.
-Zapomnij o nim..! Zapewne nie wie, ze znikłaś. Znając życie jest teraz w klubie i szuka następnej ofiary która nabierze się na jego niby miłość.
Jedyne czego teraz pragnęłam to: zabić, poćwiartować, zakopać, sklonować a następnie zrobić to samo z jego szczątkami. A kogo..? Chrisa..! To wiadome. Porwał mnie a teraz obiecuje miłość z jego strony. Raz się nabrałam, drugi nie mam zamiaru..! Ciekwe ile czasu będzie mi jeszcze wmawiać te swoje plusy bycia z nim.
Po godzinie siedziałam w samolocie. Myślałam bezprzerwy o ucieczce, wyliczałam dokładnie czas aby dobrze wyjść do toalety lub powiedzieć, że źle się czuje. Wolałabym wybrać opcje numer dwa, byłoby nawet wygodniej. Jeśli nie byłoby zasięgu czy coś to powiem stewardesie. Powinna mi pomóc. Gorzej gdyby Chris poszedłby z nami, zawsze jest to ale.
W końcu zebrałam się na odwagę. Nachyliłam się nad uchem Chrisa.
-Źle się czuje, zaraz przyjdę.-powiedziałam ze smutkiem w oczach, w co Chris chyba uwierzył
-Raczej tutaj nigdzie nie uciekniesz, więc możesz iść.-odwrócił się i mnie pocałował, moja ochota na zabicie tego głupiego człowieka się powiększa
-Ograniczaj się z czułościami
-Jasne.
-Coś się stało.?-podbiegła do nas stewardesa
-Żona źle się poczuła, może pani jej podać jakieś tabletki czy coś takiego.?-powiedział z wielkim uśmiechem na ustach. Ale kurcze, jaka żona..?!
-Co ci kochana jest. Choć pójdziemy do nasze pomieszczenia, tam coś zaradzimy.-uśmiechnęła się ciepło i poprowadziła przez samolot
Weszłyśmy przez szare, odsuwane drzwi. Pomieszczenie znajdujące się za nimi było strasznie małe. Po jednej stronie stały półki z różnorodnym jedzeniem, a w kącie mały stół z trzema krzesłami. Usiadłam na jednych z nich, a stewardesa szukała jakiś tabletek. Jak miałam się do niej odezwać, czy mi w ogóle uwierzy..?
-Boli cię coś czy chce ci się zwymiotować..?-odwróciła się do mnie z koszykiem z tabletkami, usiadła koło mnie na krześle
-Tak na prawdę dobrze się czuje, symulowałam.-powiedziałam z rumieńcem na polikach, ręce automatycznie zaczęły mi się trząść
-Wiesz, że mam wiele pracy.? Tak na prawdę nie mogę wpuszczać tutaj nieznajomych osób, mogę być przez to zwolniona. A wpuściłam cię tutaj bo wyglądałaś na strasznie bladą.
-To ze strachu proszę panią, bo.. Ehh, ten chłopak co koło mnie siedzi nie jest moim mężem. Tak na prawdę zostałam przez niego porwana i chce mnie wywieść do Australii, nie wiem co zrobić. Pani jest moją jedyną nadzieją.-pierwsze łzy poleciały mi po policzku-Proszę mi uwierzyć, proszę..

Perspektywa Natha

-Nie odbiera, ale jest sygnał..-powiedziałem do reszty chłopaków, którzy nadal się we mnie wpatrywali
-No jak..? Przecież niedawno była koło mnie i rozmawiała ze mną. Na pewno sama nie uciekła czy coś.. Na milion, na całą moją wypłatę, dom stawiam, że to Chris..! to jest niemożliwe..!-powiedziała Gośka, która płakała od dobrej godziny.
Wszyscy nie wiedzieli co robić, myślałem zgłosić zaginięcie na policje, ale jak to chłopacy donieśli, przyjmują takie zgłoszenie po dwóch dniach. No proszę was..! Jedyna osoba pasująca do mnie zaginęła, a ja nie mogę nic zrobić. Pozostaje przeszukać okolice.
Z ciszy wyrwał mnie Jay.
-Chwila, chwila.. Czy oni czasami nie mają kamer przy sali gimnastycznej, tam gdzie wychodzi Sabrina. Ostatnio coś wspominała o tym.

wtorek, 2 lipca 2013

Rozdział 58

-Nigdzie nie idę..!!-podniósł mnie i zawiesił na ramieniu- Pojebańcu puść mnie, bo...
-Bo..? Jesteś bezradna, bezsilna i krucha.. Co kolwiek zrobisz i tak mi nie uciekniesz.. Za dobrze cię znam. Jestem ci bliższy niż ten cały Nath, który i tak ma cię gdzieś.. Hah, myślałaś, że to miłość..? Oszukujesz się maleńka, największe uczucie żywisz do mnie..!
Posadził mnie w aucie i zatrzasnął drzwi. I tak właśnie zaczęła się moja męka..
***
Bez przerwy patrzałam w stronę okna, usiłowałam zapamiętać każdy zakręt, każdy krzew czy dom. Wszystko ale tylko aby pamiętać drogę która może poprowadzić mnie do wolności przed tym psychopatą. Nie miała zamiaru się do niego odzywać, dobrze wiedziałam, że swoim ciętym językiem tylko pogorszę sprawę. Ehh, jedyne co pozostało to wiara, że wrócę cała i zdrowa do Nathana lub, że mnie znajdzie. Znając życie wrócę cała połamana, a Nath mnie nie znajdzie.. Chris nie jest taki głupi na jakiego wygląda, doskonale wszystko zaplanował. Każdy krok który wykona będzie dokładnie przemyślany.
Powiem szczerze, droga była jak dla mnie znajoma. Chyba często tu jeździłam, tylko ten.. Zapomniałam gdzie. Po chwili za rogu wyłoniła się sala, na której co dzień spędzałam wolny czas. To dlatego ta droga mi się tak kojarzyła. Sala gimnastyczna..!! Ale zaraz, zaraz.. Oo nie..!
-Czy ciebie już do końca pojebało..?!-powiedziałam tuż przy jego uchu
-Nie drzyj się, teraz przynajmniej będę pewien, że mi nie uciekniesz.. Australia, wyspy..-udawał zamyślonego- Powinno ci się tam spodobać.. Jeśli nie to się przeprowadzimy gdzie indziej.-pocałował mnie w policzek na co ja uciekłam znów na tylnie siedzenie samochodu
I znów nie mam wyjścia. Każda opcja mi nie pomoże, wręcz na odwrót. Tylko i wyłącznie pogorszy. Musze się chyba pogodzić z losem bycia z tym deblem do końca życia. Przecież jak mnie tam wywiezie nie będę miała jak wrócić. Skąd wziąć kasę na samolot powrotny do Londynu, do ukochanej osoby.

Perspektywa Nathana..

Po występie pobiegłem od razu do przebieralni przebrać się w dresy i ogólnie... Doprowadzić się do stanu ludzkiego, nieodstraszającego innych.
Przebrany i piękny.. od tyłu, zapukałem do garderoby dziewczyn. Zza drzwi było słychać krzyki i piski. Normalne, u nas nieraz tak jest więc okej. Tylko myślałem, że są inne od nas. No wiecie.. nie ma czegoś takiego jak bitwa na jedzenie czy coś. Zazwyczaj ja z nich wychodziłem najbardziej poturbowany ale to da się wyciąć. Więc otworzyłem drzwi, bo stałem pod nimi jak głupi dobre 10 minut. I cisza.. hehe, ja to potrafię działać na płeć przeciwną.
-Ja tylko przyszedłem zadać pytanie..-uśmiechnęłam się w stronę Gośki, ona wie o kogo chodzi
-Właśnie Nath, nie widziałam jej jakieś pół godziny.. Mówiła, że idzie pooddychać świeżym powietrzem bo źle się poczuła, ale długawo nie przychodzi. Zaczynam się trochę martwić..
-Nie, nie, nie.. Tylko nie to.!-wybiegłem od dziewczyn i od razu skierowałem się w stronę drzwi na dwór.
Chris, tylko to imię chodziło mi w tej chwili po głowie. Jeśli jej tam nie spotkam.. Nie chce nawet tak myśleć..! Nie mogę jej stracić tuż po tym jak pomogłem odbudować jej nerwy jak i serce. To jest jedyna osoba która potrafi mnie zrozumieć w każdej sytuacji. Jedyna osoba która potrafi mnie pocieszyć w każdy dzień. Jedyna osoba którą pokochałem całym sobą.
Na dworze pustka. Ani jednej żywej duszy. Pusto..! Szału dostane.. Może chłopacy ją widzieli czy coś..
I znów bieg do garderoby. Po drodze każdy gapił się na mnie jak na idiotę. Ciekawe jak by oni na taką sytuacje zareagowali. Dotarłem do drzwi, zamknięte. No proszę was, odrobine szczęścia..! Tylko trochę..!
Przyłożyłem ucho do drzwi, usłyszałem szepty..
-Chłopacy otwierajcie, chociaż wy stańcie po mojej stronie..! Tom, idioto słyszę jak nawijasz na mój temat.. Cholera jasna, otwierajcie..! Sabrina zaginęła..-mogłem od razu powiedzieć o Sabrinie, nie musiałbym sobie przynajmniej siniaka na ręce nabić.
-Jak zaginęła..!- Britney wytknęła głowę zza drzwi a za nią Gośka, obydwie spojrzały na mnie wielkimi oczami.
-Jak..?! Przecież niedawno była tutaj ze mną i się przebierała..! Idę zobaczyć na dwór, to nie możliwe. Ona musi tam być..!
-Stój, mówię, że jej tam nie ma..!-złapałem ją za rękę- Zrozum, nie ma jej tam..
-Dzwoniłeś do niej..?-odezwał się zza drzwi Siva, jedyny myślący..
Sięgnąłem trzęsącymi rękami po komórkę. Jedno nieodebrane połączenie. Amber..  Nie, najpierw dzwonie do Sabriny. Wybrałem numer dziewczyny i nacisnąłem zieloną słuchawkę..

poniedziałek, 1 lipca 2013

Rozdział 57

Poszłam na trzęsących się nogach po ciuchy do przebrania się. Miałam dość tej kiecki, zero swobody (jak dla mnie). Przebrana wyszłam na świeże powietrze, poczułam ciepły dotyk na brzuchu. Pierwszą osobą która przyszła mi na myśl to Nath.. Niestety moja myśl była błędna..
***
Za mną stał Chris. Ubrany nadal w czarne ciuchy, które idealnie odzwierciedlały jego charakter. Z jego twarzy można było wyczytać przede wszystkim niezadowolenie i gniew. Przyglądałam mu się pewien czas. Nie wiedziałam co zrobić, byłam w kropce. Gdybym spróbowała uciec złapał by mnie, a gdy zostanę.. Może zrobić wtedy wszystko, jestem zbyt słaba gdyby chciał mnie pobić. Nie obronie się przed żadnym ciosem z jego strony. A może jednak chce mi powiedzieć kilka słów, lub po prostu przeprosić..? Chociaż, znając życie nie. Mógłby w tedy urazić swoje ego. Którego moim zdaniem i tak nie ma. Nadal się nie odzywał. Wędrował wzrokiem po moim ciele. Na co ja ciągle obmyślałam plan ucieczki, który dałby mi stu procentowe zwycięstwo. Albo uciec, albo poczekać na jego pierwszy ruch. Lub drzeć się najgłośniej jak wariatka i żywić nadzieje, że ktoś usłyszy mnie w budynku lub na ulicy. Hmm, raczej plan numer trzy nie wypali. To jest pewne.. Gdy otworze usta aby coś powiedzieć, utkwi mi coś lepkiego w gardle i nie wypowiem żadnego słowa. Zawsze się dzieje tak ze mną w takich sytuacjach.
Przestąpiłam z nogi na nogę i nadal wpatrywałam się w twarz Chrisa.
-Długo będziemy tak stać i lampić się na siebie..?! Ile można stać i się gapić na jedną i tą samą osobę..?! No kurwa odezwij się..!!-musiałam się odezwać, nie wytrzymam długo w ciszy
-Wole patrzeć i wzbudzać w tobie złość, pięknie się rumienisz.. Mówiłem ci to..?-powiedział spokojnym głosem, który we mnie wzbudzał jeszcze większą złość.
-Nienawidzę cię, Lanter..!!-wykrzyczałam mu prosto w twarz. Na co on przyciągnął mnie do siebie za biodra.
-To dobrze. Zawsze to jakieś gorące uczucie..-znów powiedział tonem spokojnego głosu.
-Zastrzelę, zastrzelę..!! Gdy tylko dostane coś twardego do ręki, nie ręczę za siebie..!! Wylądujesz w więzieniu, znowu..! Gdy tylko ci ucieknę, wylądujesz tam..!! Twoje głupie plany którą wiążą mnie ze sobą nigdy się nie spełnią..! Zostaniesz wykasowany z mojego życia za jednym zamachem..! Będziesz jak ołówek który nie ma najmniejszych szans z gumką na papierze..!
-Ale nawet po ołówku zostają ślady..-pocałował mnie w policzek, na co ja zaczęłam z całych sił walić pięściami o jego klatkę piersiową
-Zależy jakim..! Cholera jasna puść mnie w końcu..!-zaczęłam znów szarpać się z jego rękoma które mnie trzymały..
-Ciekawy jestem przez kogo twoje słownictwo się tak wzbogaciło..
-Jak widzisz źle mnie znasz, bo od dawna go używam..
-Dobra tego za wiele, idziesz ze mną..
-Nigdzie nie idę..!!-podniósł mnie i zawiesił na ramieniu- Pojebańcu puść mnie, bo...
-Bo..? Jesteś bezradna, bezsilna i krucha.. Cokolwiek zrobisz i tak mi nie uciekniesz.. Za dobrze cię znam. Jestem ci bliższy niż ten cały Nath, który i tak ma cię gdzieś.. Hah, myślałaś, że to miłość..? Oszukujesz się maleńka, największe uczucie żywisz do mnie
Posadził mnie w aucie i zatrzasnął drzwi. I tak właśnie zaczęła się moja męka..

niedziela, 23 czerwca 2013

Rozdział 56

Wychodzimy..! Trzy..!
-Będzie wszystko dobrze, tak jak mówił Nath..!-mówiłam szeptem
Dwa..!
-Dam rade..
Jeden..!
-Nie, nie dam rady..!-powiedziałam nieco głośniej
***
Wyszłam niepewnym krokiem przed publiczność. Spojrzałam na Natha, który stał po drugiej stronie sceny. Skierowałam swój wzrok na widownie. Wszyscy byli uśmiechnięci i robili zdjęcia, oprócz jednej osoby. Była ubrana na czarno. Stała pomiędzy ludźmi z opuszczoną głową. Gdy pierwsze dźwięki I Found You zaczęły roznosić się po scenie, nieznajoma osoba podniosła wzrok i skierowała go na mnie. Mogłam się tego spodziewać. On wszędzie za mną chodzi i chce zniszczyć wszystko co osiągnęłam. Ale ja się łatwo nie poddam, przetrwam cały występ bez ftopy..! Podeszłam do Nath tak jak w układzie i oparłam głowę na jego ramie. W tym czasie szepnęłam mu do ucha: Chris tu jest.. Chłopak zaczął rozglądać się po publiczności. Gdy odnalazł go wzrokiem złapał mnie za rękę i pocałował w czoło. Tak, przy nim nic mi się nie stanie..
Z pierwszego utworu wyszliśmy bez szwanku, lecz w następnym poszło trochę gorzej. Britney wpadła na Gośkę, na szczęście nie zwichnęły nic i wyszły z całego wypadku bez szwanku. Przy Warzone miałyśmy chwile odpoczynku. Zeszłyśmy ze sceny. Każda pobiegła po coś do picia.. Czułam się jakbym była na kacu, a przyznam, że nie przepadam za alkoholem..
Uchyliłam drzwi garderoby. Osoba która w niej stała, była ostatnią której bym się spodziewała.
Chłopak biegał od jednej do drugiej dziewczyny z zespołu i wypytywał się. Gdy zauważono mnie w drzwiach, pokazano na mnie palcem (cóż za niewychowane osoby.. ). Nath podbiegł do mnie i pociągnął za rękę bez słowa. Gdy się skapłam o co mu chodzi zaczęłam łapać się wszystkiego co się da. Najstabilniejszą rzeczy za kulisami był słup, tak słup.. Wybawienie..! Przylepiłam się do niego, dosłownie. Oplotłam go jedną ręką, a drugą byłam ciągnięta przez Natha na scenę. Już widzę jak to dziwnie wyglądało. Chłopak zaczął krzyczeć imiona dziewczyn które razem ze mną tańczyły. Patrzyłam na niego jak na wariata, ale cóż na niego poradzić. Kolejno wybiegały z garderoby..
-My będziemy ją odlepiać od tego.. Emm, słupa..? A ty ją weź na ręce..!-powiedziała wspaniałomyślna Gośka. Szczerze..? Za ten głupi pomysł miałam chęć ją zabić w pierwszej lepszej okazji.
-Przecież jak puszcze jej rękę to się przyssa do tego głupiego słupa na stałe..!! No proszę cię, jak będziesz chciała to zasłonie cię tak, że nie będzie cię widać..! Proszę.-powiedział lekko zdenerwowany ale i jednocześnie spanikowany Nath. Smutne oczka, ta.. Za stara jestem aby się na takie sposoby przekonywania nabrała..! Oj nie, ja nigdzie nie idę..!
-No zrób tak jak ja ci mówiłam, najwyżej ją tam wniesiesz.. No chyba, że jej nie uniesiesz..-takie coś mogła powiedzieć tylko Gośka, tak tylko ona. Tak naprawdę nie widziałam kto co mówił, sama byłam za bardzo zajęta. A na czym..? Na ratowaniu swojego życia..!
-Sabrino proszę.. Tylko o to, proszę..
I się puściłam. Wszyscy prze zemnie leżeli na ziemi, tak piękny widok. A zwłaszcza, że ja sama usiadłam na brzuchu Nathana. Przynajmniej miękko miałam.. Zostałam od razu złapana. Wstaliśmy z podłogi. Ja przysięgłam, że nie ucieknę ani nie przyssam się do żadnej rzeczy. Łatwo im mówić, ja nie wiem co mnie tam czeka..!
Poszliśmy znów na scenę. Usiadłam razem z Nathanem za fortepianem. Lecz zamiast Warzone zaczął grać Ill Be Your Strength. W moich oczach automatycznie stanęły łzy. Oparłam głowę o ramie Natha. Całą piosenkę siedziałam jak zaczarowana. Wokół mnie nie liczyło się nic, tylko ja i on. Nikt więcej.. Gdy zagrano ostatnie dźwięki Ill Be Your Strength byłam cała w łzach. Pocałowałam mojego romantyka i pobiegłam do łazienki ogarnąć się. Strużki tuszu znajdowały się na moich policzkach, na szczęście nie było go dużo, bo jako jedyna nie nakładałam tony makijażu. 
Po chwili znów znalazłam się na scenie, tym razem przy dźwiękach Chasing The Sun, później Lightning. A na końcu Gold Forever. Cały występ wyszedł bez większych wpadek, a jeśli nawet to zostały zatuszowane naszymi pomysłami, które musiałyśmy natychmiast wymyślić.
Występ równie szybko się zaczął jak zakończył. Poszłam na trzęsących się nogach po ciuchy do przebrania się. Miałam dość tej kiecki, zero swobody (jak dla mnie). Przebrana wyszłam na świeże powietrze, poczułam ciepły dotyk na brzuchu. Pierwszą osobą która przyszła mi na myśl to Nath.. Niestety moja myśl była błędna..

wtorek, 18 czerwca 2013

Rozdział 55

 -Radze ci się pośpieszyć..-usłyszałam głos za plecami, odwróciłam się i zobaczyłam uśmiechniętego Nath- Biegnij po tą wodę bo nie zdążysz..-uśmiechnięta pocałowałam chłopaka w policzek i pobiegłam do mojej torby po butelkę wody..
***
Te piętnaście minut było najgorsze w moim życiu. Co sekundę zerkałam na telefon ile zostało czasu do całego koncertu. Chciałabym aby całe zdarzeni zostało znów przełożone..!
Poczułam ciepły dotyka na biodrach. Gwałtownie się odwróciłam. W pierwszej chili chciałam przywalić osobie stojącej za mną z liścia.. Nath miał szczęście, że złapał mi rękę. Spojrzał na mnie zmartwionymi oczami..
-Spotkałaś Chrisa, że chcesz pobić każdą osobę która cię dotkła..?
-Nie-e, po prostu bałam się. Byłam zamyślona..-pocałowałam go z policzek. A ten jak zawsze będzie prowadzić śledztwo..
-O kim tak intensywnie myślałaś..?
-O tym co mnie czeka za tą kurtyną, geniuszu..
Podeszłam do kurtyny oddzielającej mnie od fanów The Wanted. Przeżyłam zawał..! Za dużo ludzi, stanowczo za dużo ludzi..! Myślałam, ze będzie ich trochę mniej.. Spojrzałam z politowaniem na dziewczyny z grupy. Zrobiły to samo co ja. Podeszły i lekko odchyliły brzeg kurtyny. Po chwili spojrzały się na mnie i  uciekły do chłopaków. Usłyszałam tylko urywki zdań, ale można stwierdzić, że były wystraszone i to bardzo..
5 minut do występu..!! Ustawiać się..!!-usłyszałam głos trenerki
No chyba nie..! Jak pięć minut, ratuj..! Pobiegłam do łazienki jeszcze raz przejrzeć się jak wyglądam.  Po krótkim namyśle stwierdzę jak zawsze : ohydnie, rzygam przeterminowaną tęczą itp.. Ehh, wyszłam powolnym krokiem z łazienki i skierowałam się do przyjaciół pocieszających się na wzajem. A Nath jak Nath biegał od jednej do drugiej dziewczyny i pytał się gdzie jestem. Taa, miło.. W końcu zlitowała się nad nim Melania i pokazała na mnie palcem. Chłopak spojrzał na mnie i od razu podbiegł. Nie zdążyłam nic powiedzieć, a ten  zabrał mnie na ręce i zaniósł do reszty.
-Weź mnie puść. Mam sukienkę na sobie..!-Nath spojrzał na mnie z przerażeniem w oczach
-Nie przyzwyczaiłem się do tego, że nosisz sukienki.. Sory..
Postawił mnie na ziemi. Wyprostowałam rękoma sukienkę i pobiegłam do reszty oszołomów.
Ustawiać się..!!
Niedługo zacznie nie na widzieć ten głos, on zaczyna przerażać.
Pocałowałam Nath ostatni raz i pobiegła ustawić się jako pierwsza w rządku. Chłopak nadal stał w tym samym miejscu którym go zostawiłam.
Minuta..!!
Spojrzałam na Natha, na co ten się uśmiechnął i pomachał ręką abym do niego przyszła. Zrobiłam co kazał.
-Powodzenia..-szepnął mi do ucha
-Nie mogłeś ty do mnie podejść..?-powiedziałam lekko zła
-Nie..
Zaraz wychodzimy..!!
-Nie panikuj, będzie wszystko dobrze.. Uciekaj..-pocałował mnie ostatni raz i pobiegł do swojej grupy
Wychodzimy..! Trzy..!
-Będzie wszystko dobrze, tak jak mówił Nath..!-mówiłam szeptem
Dwa..!
-Dam rade..
Jeden..!
-Nie, nie dam rady..!-powiedziałam nieco głośniej

piątek, 14 czerwca 2013

Rozdział 54

Po godzinie wszystko było gotowe. Jedyne co nam pozostało to postarać się uspokoić. Każdy się denerwował, bez wyjątku. Ludzie się zjeżdżali na występ, a mi serce waliło jak dzwon. Ciągle chodziłam koło Natha. Z resztą on nie był w lepszym stanie. Sam chodził bez celu po kulisach sceny.
***
Jeszcze godzina-powtarzałam sobie w myślach. Trema zżerała mnie od środka jak nigdy, modliłam się o dobry występ z mojej strony. Ciągle w myślach powtarzałam kroki które niedługo mam wykonać na scenie. Nieraz wstawałam z krzesła i tańczyłam sama ze sobą. Raz po nieraz przyłączyła się do mnie Melania, która z nerwów myliła kroki. Oby tylko na scenie wszystko minęło. Cała się trzęsłam, nerwy pomiatały mną na wszystkie strony. Siadam i po chwili wstaje, i tak ciągle. Dostałam nawet ostrzeżenie od trenerki, abym oszczędzała nogi. Jak zawsze nie posłuchałam jej i robiłam swoje. Ciągle miałam wrażenie, że coś zrobię źle i zawale cały występ. Nie wybaczyłabym sobie, właśnie od tego występu zależy moja kariera. Jeśli wyjdzie wszystko dobrze, możliwe, że dostane propozycje na następne koncerty. A jeśli nie.. Ehh, szkoda gadać. Zapewne wyląduje w jakiejś szkółce i będę uczyć dzieci. Chociaż to nie jest takie złe jak mi się wydaje. Ale i tak po mojej głowie chodzi marzenie tańczenia na wielkiej scenie.
Pobiegłam znów do przebieralni po tusz do rzęs, przy okazji zahaczyłam o łazienkę. Przemyłam ręce i spojrzałam w lustro. Jak na razie widziałam spanikowaną dziewczynę która chce dopiąć swego. Ale czy się jej uda..? To na razie zostaje pod olbrzymim znakiem zapytania.
30 minut do wyjścia na scenę.!- usłyszałam za drzwiami łazienki.
Jakie 30 minut..?! Przed chwilą była godzina..!! Wtedy gdy proszę aby czas się zatrzymał, to ten na złość. Pędzi jak szalony..!! Proszę, ja chce wrócić do mojego niedawnego życia..! Gdy siedziałam co wieczór w domu razem z mamą i oglądałam telenowele. Czy proszę o tak wiele..? Dlaczego ona nie może zobaczyć mnie na scenie, a potem pocieszać jak coś nie wyjdzie.? Musiałeś ją zabrać, musiałeś..?! Ehh, życie.. Jak zawsze dla mnie te najgorsze scenariusze. Chociaż.. Jak dobrze pomyśleć to nieraz byłam najszczęśliwszą osobą na świecie.. Poznanie tych wariatów.. Tak to było najlepsza chwila w moim całym życiu.. :)
Poprawiłam rzęsy i wyszłam z łazienki jednocześnie wpadając na Amber..
-Sabrina.! Szukałam cię... Dziewczyny chcą jeszcze raz przećwiczyć układ..
-Znowu.? Ile można..-upuściłam bezwładnie ręce wzdłuż ciała i spojrzałam proszącymi oczami na Amber
-Melania i Gośka mylą się w jednym miejscu.-powiedziała lekko wystraszona, nie tylko ja chciałam aby wszystko wyszło idealnie
-Już idę, tylko wezmę coś do picia..
15 minut..!!-  i znów ten przeklęty głos który wzbogaca moją tremę
-Radze ci się pośpieszyć..-usłyszałam głos za plecami, odwróciłam się i zobaczyłam uśmiechniętego Nath- Biegnij po tą wodę bo nie zdążysz..-uśmiechnięta pocałowałam chłopaka w policzek i pobiegłam do mojej torby po butelkę wody..

środa, 12 czerwca 2013

Rozdział 53

To co tam zobaczyłam zszokowało mnie..! Wiedziałam że chłopacy to potrafią, ale dziewczyny..?! I jeszcze w tym wieku i w ogóle..! Przesada, ja się do tego nie tknę..!
***
-Dziewczyny..!! Czy was do końca pojebało..?! Gdzie moja sukienka, jak coś z nią zrobiłyście..!! Nie ręczę za siebie..!!
Cała sala była w ciuchach, perfumach, jedzeniu.. Podłogi nie było widać. A wszystko przez to, iż aż rzesz każda zaczęła się szykować..! Tak, ja zazwyczaj pierwsze lepsze ciuchy z szafy i już. A te.. Szkoda gadać, nie wspominając, ze miały wszystko poszykowane. Wystarczyło tylko założyć i już..! Nawet ich twarz miała być pomalowana przez specjalne osoby zajmujące się tym, ale nie..! One i tak musiały panikować ze swoim wyglądem..!!
Pobiegłam do mojej przebieralni, na szczęście sukienka nie tknięta. Mają szczęście.. Wyszłam z pomieszczenia i spojrzałam na dziewczyny. Uśmiechnięte od ucha do ucha, nawet Nath siedzi i nie wyrabia ze śmiechu. Coś zrobiły, na milion..!! Chwila, chwila... Sukienka była cała, biżuteria też, wisiała koło niej cała. Buty..!!! Nie, proszę tylko nie one. Pobiegłam do moich cudnych szpilek.. Mogłam się spodziewać.. -,- Bita śmietana, no czy je pojebało..?! Zabije, jak tylko spotkam po drodze.. Zabije..!! Poszłam spokojnie (choć w środku moje podenerwowanie sięgało zenitu), pokazałam na buty palcem.
-Co wyście dobrego narobiły.. Myć je, albo się nie pokaże jak będę wyglądać w sukience...!!
-Ale mi też groźba..-powiedziałam Gosia, następnie ja spojrzałam uśmiechnięta na Natha
-Dla niego tak..-pokazałam palcem na Natha
-Ja się powstrzymam, ale wiesz.. Ja i garnitur..
-Też cię kocham.. To jest nie fair..!
-Właśnie, że fair.. A jak ty mi zabrałaś ręcznik na basenie..?!-powiedziała wkurzona, sory wkurwiona Melania
-Deklu..!! To nie ja byłam tylko Gośka..!! Mi zabrałam bieliznę..!
-To jak ty wróciłaś do domu..?
-Wzięłam jej, mądra zostawiła torbę przy swojej przebieralni..
-Ciekawe.. Uciekaj się przebierać, bo tylko ty jak na razie stoisz w dresach..
-Gosiu kochana, jak widać nie mam co założyć..!
-Już idę myć te buty.. Już..-Melania
-W końcu..
Poszłam do przebieralni i przebrałam się w sukienkę. Później doniesiono mi buty.. Jako biżuterie dano mi kolczyki koła. Makijażu nie nałożono mi w ogóle, bo jak stwierdziły stylistki: Ciekawe po co jej ten makijaż..?! No chyba po to abym wyglądała jak człowiek.. No ale ok.. Weszłam na sale w której tańczyłam. Zastałam tam moją grupę i wszystkich z The Wanted. Stawiałam cicho kroki, aby nikt mnie nie usłyszał (należę do osób które nie lubią zwracać na siebie uwagi). Podeszłam do Nath, który stał do mnie tyłem. Zasłoniłam mu oczy i pocałowałam w policzek. Chłopak natychmiastowo się odwrócił i przytulił do siebie. Stalibyśmy dłużej wtuleni w siebie, lecz przeszkodziłam nam trenerka, która wszystkich ustawiała po sali.
Po godzinie wszystko było gotowe. Jedyne co nam pozostało to postarać się uspokoić. Każdy się denerwował, bez wyjątku. Ludzie się zjeżdżali na występ, a mi serce waliło jak dzwon. Ciągle chodziłam koło Natha. Z resztą on nie był w lepszym stanie. Sam chodził bez celu po kulisach sceny.