środa, 9 października 2013

Rozdział 66

-Idę do swojego mieszania, koniec tematu. Przecież możecie do mnie przyjeżdżać co pewien czas i robić kontrole mojego ciała. Czy czasami nie ma jakiegoś zadrapania, czy co tam sobie jeszcze wymyślicie. Chce żyć, dopóki ona żyje..! Zrozumcie.. Jeśli bym się zabił, a Sabrina wróciła..? Wtedy byłbym głupcem..
Odepchnąłem lekko Maxa i wyszedłem z domu..
***
 Jak już wspomniałem, nie chciałem robić zbędnych problemów. Po krótkim czasie byłem znów w swoich czterech ścianach. Co najważniejsze: Swoich. Mogłem w spokoju wyryczeć się jak baba do poduszki. Przynajmniej ona mnie głupio nie pociesza i nie mówi w kółko Będzie Dobrze. Rnąłem w kąt korytarza torby. Powolnym krokiem skierowałem się do kuchni w celu znalezienia czegoś do zjedzenia. Wszystko po moich dokładnych oględzinach było przeterminowane, a gdy chciałem coś ugotować, nie było danego składniku. Spojrzałem odruchowo na lodówkę. Nadal wisiała na niej instrukcja sporządzona przez Sabrine pod tytułem : Instrukcja gotowania jajek. Nieraz wręcz ryczałem ze śmiechu gdy na nią zerkałem. Od razu przypomniałam mi się moja wpadka z czajnikiem, jak to ten usiłował mnie przywołać swoim gwizdaniem, a ja..? Słuchałem muzyki, zdecydowanie za głośno. Ahh, dobre czasy, dobre czasy. Ale cóż kiedyś musiały się skończyć i iść w siną dal, razem z nią. Właśnie, razem z nią...

Perspektywa Sabriny

Postawiłam ostrożnie pierwsze kroki w części sypialnianej domu. Mój wzrok nadal spoczywał na dziewczynie w bieliźnie i chłopaku, który z kpiącym uśmieszkiem patrzał w moje oczy. Nie mogłam tego wszystkiego pojąć. Pani stewardessa, która na pierwszy rzut oka wydawała się niewiniątkiem, osobą która nie była niczego winna przemieniła się w kobietę, dla której jedyną najważniejszą rzeczą był Chris i jego pieniądze. A on..? Debil, który nie jest godny nawet iskierki zaufania. A zwłaszcza mojego...
Nadal stałam w miejscu wpatrując się w niebieskooką kobietę, która siedziała na kolanach mężczyzny, który tak niedawno był miłością mojego życia...
-Ciuchy w szafie..-odpowiedział głosem który nie miał w sobie barw- Weź je i wyjdź..
Nie mogłam się ruszyć, jakby wbita w ziemie, stałam w miejscu. Nie mogłam uwierzyć w to co się tu dzieje. W tej chwili po głowie chodziły mi tylko słowa Długo tu nie uciągniesz. I to było prawdą. Muszę jak najszybciej stąd uciec...
-Ruszysz się czy ci pomóc..?-usłyszałam głos niebieskookiej, która w aktualnej chwili chciała zabić mnie wzrokiem
-Idę, jaśnie królewno..-ukłoniłam się sztucznie, wzięłam ciuchy i wybiegłam z sypialni do łazienki

1 komentarz:

magda562 pisze...

jeju pisz szybko następny rozdział, bo chcę czytać dalej :)
czekam na następny rozdział mam nadzieję że pojawi się szybciej niż planujesz :)