niedziela, 15 września 2013

Rozdział 65

-Idealnego..?! Znęcał się nademną, z resztą nadal to robi.. Zrujnował mi dom, pogruchotał nieraz moje kości i na dodatek zabił matkę..!!! Jak to jest ideał to ja jestem.. Królową ideału..!!!-wykrzyczałam jej w twarz
Nie mogła uwierzyć w to co usłyszała. Najwidoczniej Chris w pobliżu jej pokazywał innego siebie. Nie wspomniał o swoich wyczynach. Chyba najbardziej zaskoczyła ją ostatnia wiadomość. Nie dziwie się jej. Ja na początku także go widziałam za najlepszego chłopaka pod słońcem.. Lecz, pozory mylą. Niestety...
***
Po chwili zszokowana blondynka wyszła i skierowała się do pokoi na piętrze. Najwidoczniej pobiegła do swojego idealnego Chrisa, spytać się czy to aby na pewno jest prawdą. Ciekawe co jej odpowie.. Może nadal będzie udawać idealnego, a może powie wszystko..?
Po pięciu minutach siedzenia na płytkach w kuchni, wstałam w celu podsłuchania rozmowy Chrisa z niebieskooką dziewczyn. Po cichu weszłam po schodach i udałam się pod drzwi pokoju w którym mieli się oni znajdować. Przyłożyłam ucho do drzwi. Nic nie słyszałam, cisza jak w kościele. Z ciekawości zerknęłam przez dziurkę od klucza, niestety nic nie zobaczyłam. Klucz z drugiej strony utrudniał mi zerknięcie do pokoju. Bez zastanowienia otworzyłam drzwi. To co tam zobaczyła zszokowało mnie, ale i zaciekawiło...

Perspektywa Nathana

Nathan..!- to właśnie były pierwsze słowa, które usłyszałem po otworzeniu oczu. Można było się tego spodziewać, zasnąłem przed laptopem. Podobno budzono mnie pół godziny, a Jay chciał wezwać karetkę.. Ale cóż się dziwić, w nocy spałem zaledwie dwie godziny.
Wstałem z kanapy powolnymi ruchami. Moje życie i tak nie ma sensu, więc po co się śpieszyć.? Stanąłem na prostych nogach i trochę się po przeciągałem. Skierowałem się do kuchni w celu odłożenia kubka po herbacie. Po chwili poczułem coś mokrego pod stopą. Spojrzałem na podłogę. Zwyczajnie w coś wdepnąłem i nawet nie mam zamiaru wnikać co to jest. Kontynuowałem moją podróż do kuchni z mokrą skarpetką przeklinając w duchu osobę która ów rozlanie czegoś tam spowodowała. Podreptałem znów do salonu, gdzie przed chwilą zasnąłem. Co zobaczyłem.? Maxa, który zrobił to samo co ja. Spojrzał na mnie z smutkiem w oczach. Byłem tym częściowo zdziwiony, bo przecież to ja straciłem ważną dla mnie osobę a nie on. Spuściłem wzrok. Waśnie najbardziej w takich momentach nie potrafiłem spojrzeć komuś w oczy i go pocieszyć. Nadal stałem w miejscu i nie wiedziałem co zrobić. Po dłuższej chwili Max zdjął skarpetki i pobiegł do łazienki. Zrobiłem to samo, z wyjątkiem tego, że udałem się do swojego pokoju. Rnąłem w kąt mokre skarpety i jak dziecko rozpłakałem się. Kolana automatycznie się pode mną ugięły i runąłem na ziemie z trzaskiem. Schowałem twarz w dłonie dalej płacząc. Nie dawałem już rady, to wszystko mnie przerastało. Czułem się przytłoczony ze wszystkich stron, jakby pokój w którym się znajduje zmniejszał się jednocześnie pozbawiając mnie tlenu. Nie uciągnę tak długo. Dobrze wiem, że nigdy jej nie znajdę. Dobrze wiem, że te moje nadzieje nigdy się nie spełnią. Dobrze wiem, że i ona zbytnio nie wierzy w wrócenie do domu. Naszego domu. On nie jest głupi. Jeśli ją porwał to w miejsce o którym człowiek nie słyszał lub tam gdzie ludzi nie ma. Na pewno są w Australii, ale.. Tam są wyspy..
W moich rozmyślaniach przerwał mi Max. Uklęknął koło mnie i przyjacielsko poklepał po plecach. Nadal nie spojrzałem mu w oczy. Odkryłem twarz i tępo patrzałem w ścianę.
-Wiem co przeżywasz i wiem jak to jest.- usłyszałem delikatny głos Kelsey, która właśnie weszła do pokoju. Tym razem skierowałem wzrok na nią. Była tak samo smutna i zmartwiona jak Max, starała się to ukrywać, lecz na marne. Człowiek może co prawda mieć uśmiech na ustach gdy jest smutny, lecz oczy.. One zawsze powiedzą prawdę słuchaczowi. Nie ważne czy tego chcemy czy nie. To właśnie one są bramą to naszych serc, uczuć.. Wszystkiego.- Nie udawaj przed nami silnego bo to i tak nie ma sensu. Przecież widzimy co się dzieje. Wierz mi wiem jak to jest. Gdy wyjeżdżacie w te swoje trasy. Myślisz, że ja i Tom co przeżywamy..? Jest z nami tak samo, tylko można powiedzieć, że te nasze smutki już opanowaliśmy-uśmiechnęła się lekko- Byliśmy dzisiaj na policji, pomogą nam zobaczysz..
-Jaasne..! Oni tylko pączki potrafią żreć i nic więcej. No chyba, że dałaś im jeszcze coś w łapę jak przy mandatach to możliwe, że ich szanowne tyłki ruszą się z knajpy i zrobią coś tym swoim grubym palcem..!!- wyrecytowałem na jednym tchu
-Kurwa jasna..-powiedział pod nosem Max
-Cholera..-poprawiła go Kelsey
-Mniejsza..!-zmroził ją wzrokiem- Młody jeśli jeszcze raz zobaczę ciebie takiego.. Wyssanego z życia to po tobie..! Ona tu będzie czy tego chce czy nie..! I jasna CHOLERA idę stąd bo przy tobie będę ryczeć..! I kurwa na tyle..- wstał i z trzaskiem drzwi wyszedł z pokoju
-Okeejjj... Nie wnikam.
-Nawet na was mój nastrój wpada.. Nie może tak być. Macie swoje życia a ja swoje. Musze postawić temu czoła. Kelsey wyjdź, muszę się spakować. Jadę do domu..- złapała mnie za ramię- Nie zatrzymuj, nie zwracaj uwagi i nic nikomu nie mów..
-Ostatniego nie obiecuje..-wyszła z pokoju
Wstałem jak najszybciej mogłem. Przysunąłem krzesełko pod szafę i sięgnąłem walizkę. Wrzuciłem wszystkie ciuchy do niej i ubrałem buty oraz kurtkę. Ostatni raz spojrzałem na pokój, sprawdzając czy wszystko zabrałem.. Zamknąłem za sobą drzwi i udałem się do wyjścia. Na dole czekał na mnie komitet powitalny. Kelsey przytulająca się do Toma. Nareesha kurczowo trzymająca się ramienia Sivy. Max wraz z Jayem stojący pod drzwiami, abym nie przeszedł. I po co to wszystko..? Chce tylko wrócić do swojego konta i dać im wszystkim spokój. Zszedłem powoli po schodach, spojrzałem na twarze przyjaciół. Każdy z poważną miną patrzał na mnie. Jeszcze się o mnie martwią..-mruknąłem pod nosem.
-Marze o byciu samym... Proszę, zróbcie to dla mnie..-powiedziałem błagalnie
-A my marzymy abyś był cały i zdrowy- odezwał się Siva- Te wszystkie osoby boją się żebyś nie zrobił żadnej głupoty. Zrozum w końcu.! Chcemy dla ciebie jak najlepiej.!
-Ja dla was też. Idę do swojego mieszania, koniec tematu. Przecież możecie do mnie przyjeżdżać co pewien czas i robić kontrole mojego ciała. Czy czasami nie ma jakiegoś zadrapania, czy co tam sobie jeszcze wymyślicie. Chce żyć, dopóki ona żyje..! Zrozumcie.. Jeśli bym się zabił, a Sabrina wróciła..? Wtedy byłbym głupcem..
Odepchnąłem lekko Maxa i wyszedłem z domu..

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

bardzo fajnie piszesz... przyjemnie się czyta i jest wciągające.. na pewno jeszcze nie raz tu wróce ;)

obserwuje i zapraszam do mnie ;)
http://anuula.blogspot.com/