sobota, 23 marca 2013

Rozdział 28

Tak jak mówiła ubrałam się w sukienkę,  do dodatku założyłam kolczyki... Nie powiem z efektów byłam zadowolona, choć moim zdaniem na takie spotkanie byłam za uroczyście ubrana... No ale cóż, pan Sykes sobie zażyczył więc życzenie spełniłam... :)
Po około godzinie przyszedł Nath, ubrany w garnitur... oj coś kręci.. zilustrował mnie...
-Mówiłem, że ta sukienka będzie idealna...-pocałował mnie w policzek
-Jeszcze buty musze wynaleźć...
-Ehem...
Po pół godzinie siedzieliśmy w taxi i byliśmy w drodze... Ciągle rozmawialiśmy. W pewnym momencie kierowca na nas spojrzał i uśmiechnął w dziwny sposób... jak by chciał coś mi zrobić, nie wiem jak to ująć...  Wtuliłam się bardziej w Nathana, chyba to zauważył... Nagle poczułam jak całe moje ciało przeszywa ból, nie wiedziałam co się ze mną dzieje... wszystko zamieniało się w mroczną krainę z której nie można było wyjść...

Perspektywa Nathana...

Jechaliśmy spokojnie do chłopaków, właśnie dzisiaj miałem oficjalnie poprosić Sabrinę o chodzenie. Nawet nie wiecie jak byłem szczęśliwy, to miał być mój najlepszy dzień w życiu... W końcu pozbyliśmy się Chrisa, został złapany przez policję i zamknięty w więzieniu...
Ale tak jak mówiłem, miał to być najpiękniejszy dzień w moim życiu... niestety MIAŁ. Siedzieliśmy w taxi i rozmawialiśmy o naszej przyszłości... Gdy spojrzałem się na kierowcę, ten uśmiechnął się w szyderczy sposób... nie wiedziałem o co chodzi, tak samo jak Sabrina. Zobaczyłem zbliżającego się tira, i właśnie w tej chwili straciłem świadomość. Nie wiedziałem co się ze mną dzieje, czułem tylko i wyłącznie ból... o upływie nieokreślonego czasu się ocknąłem. Zdałem sobie sprawę z powagi całej sytuacji... zderzyliśmy się z tirem. Chciałem wstać, lecz bez skutków byłem przygnieciony... chyba przez dach samochodu... Zacząłem nerwowo rozglądać się za dziewczyną, zauważyłem ja nieprzytomną leżącą koło mnie. Spróbowałem wyciągnąć komórkę, lecz bez skutków... byłem spanikowany jak nigdy... rozglądałem się do o koła. Nikogo nie zauważyłem, po chwili przybiegł do nas mężczyzna z karetki(?)...
-Zaraz wam pomożemy..-pobiegł do swoich towarzyszy...
Potem znów zemdlałem... nie miałem siły na nic. Myślałem, że od tego czasu zacznie się wszystko układać... lecz jak zwykle nie. Te moje szczęście... Obudziłem się w strasznie jasnym pomieszczeniu, wszystko było takie...hmm, obce. Najwidoczniej byłem w szpitalu, nie cierpiałem tego miejsca... Koło mnie siedzieli zmartwieni chłopacy z dziewczynami... Spojrzałem na nich maślanymi oczami,, oni dobrze wiedzieli o co chodzi, czyli o Sabrine... spuścili głowy i odsunęli się na bok. Przechyliłem głowę i zobaczyłem poobijaną dziewczynę, podłączaną do różnych kabelków... chciałem wstać, lecz chłopacy mnie zatrzymali...
-Fajnie by było gdybyś wyzdrowiał, w tedy lepiej będzie ci się nią opiekować...

1 komentarz:

magda562 pisze...

wiesz że chcę cię walnąć za to :P
no dawaj next bo chce wiedzieć co dalej :P
weny!!!