niedziela, 3 lutego 2013

Rozdział 6

*** Następnego dnia...
Wstałam cała obolała, powoli się ubrałam(czapki nie założyłam) i poszłam do łazienki się uczesać i umyć...Następnie zeszłam na dół, Nath siedział przed telewizorem z laptopem...Był strasznie zajęty, można to było rozpoznać tym, że mnie nie zauważył... Usiadłam koło niego... Pomachałam mu ręką przed oczami... i w końcu zostałam zauważona...
-Ooo cześć...
-Hej... co tam oglądasz...
-Ahh... patrzę co się dzieje na świecie... Jak tam twój siniak...?
-Nawet na niego nie patrzałam ... nie chciałam sobie o tym przypominać...-spojrzałam w dół... nie chciałam aby widział moich łez...
-Sory... ale musiałem spytać, mam krem na siniaki...zaraz przyjdę...-odłożył laptopa na bok i poszedł do kuchni po maść...Przyszedł po około 5 minutach... Usiadł na wprost mnie i odchylił mi lekko bluzkę...
-Sińca to ty masz...
-Nie pocieszasz...
-Tak wiem... -uśmiechnął się i usiadł normalnie... a ja musiałam siedzieć z odkrytym ramieniem, aby maść wyschła... musiało to komicznie wyglądać...
-Mamy dzisiaj próby...?
-Nie zostały odwołane... za dwa dni się zaczną...
-Z jakiego powodu?
-Z mojego...
-Nie rozumiem...
-Skłamałem, że zrobiłem sobie coś w nogę... abyś nie musiała tańczyć...
-Przecież dałabym rade...
-Ta jasne, jak teraz ledwo się ruszasz...
-Nie prawda... No może trochę...
-No widzisz... bo myślisz że ja głupi jestem aby nie poznać tego, że nie możesz się ruszyć i nie masz pięknego uśmiechu na twarzy...
-Ja się ciesze tylko w tedy gdy mam powody... -na te słowa tylko się uśmiechnął i zaczął oglądać film... w pewnym momencie usłyszałam dzwonek mojego telefonu, chciałam się ruszyć... lecz nie mogłam, że ja ją musiałam zostawić w pokoju... i to jeszcze na górze...
-Poczekaj ja ci po nią pójdę...-w końcu Nath się zlitował...
-Nie ma mowy, siedź na tyłku... powoli ale po nią pójdę...
-To ty siedź na tyłku... -pobiegł na górę po mój telefon, czy on musi być taki uparty...po chwili przyszedł z moim telefonem...- Fajny dzwonek... Tak szczerze mogłem nie przynosić tego telefonu...-podał mi go, a na wyświetlaczu było zdjęcie Chrisa... nie wiedziałam co zrobić, odebrać czy odrzucić...nagle naszło mnie jedno jedyne pytanie, które powiedziałam na głos...
-Skąd on ma mój numer telefonu...?
-A teraz ja ci zadam pytanie... skąd ty masz jego numer...?
-On nigdy nie zmienia numeru telefonu... po prostu przepisałam sobie na wszelki wypadek ze starego telefonu...
-Aha... Może jest jakaś następna osoba która cię nie lubi i mu podała...
-Nie raczej nie... przynajmniej nikt mi na myśl nie przychodzi...-telefon dzwonił na okrągło przez godzinę... aż w końcu wkurzyłam się i go odebrałam...
-Hej śliczna...
-Czego znowu ode mnie chcesz...?
-Gdzie ty jesteś... byłem u ciebie w domu i pusto...-powiedział groźniejszym głosem....
-Tam gdzie mnie nie znajdziesz...
-A założysz się... i tak kiedyś się spotkamy, np. w sklepie...
-Proszę zostaw mnie w spokoju...-powiedziałam te słowa prawie przez łzy, Nath siedział obok mnie i przyglądał się całej sytuacji...-na pewno znajdziesz sobie inną dziewczynę...-na te słowa nic nie odpowiedział tylko się rozłączył... a ja jak zwykle się popłakałam...Nath się do mnie przysunął i przytulił...
-Tak jak mówiłem mogłem  nie przynosić tego głupiego telefonu...
-I znowu to robisz...
-Czyli co..?
-Obwiniasz się o byle co... to nie twoja wina, najwyraźniej tak musi być...

Brak komentarzy: