środa, 13 marca 2013

Rozdział 20


Obudziliśmy się około 10.00. Pozbieraliśmy się z łóżka i ruszyliśmy do łazienek... wyrobiłam się w godzinę,, na co Nath był miło zaskoczony. Wyruszyliśmy z domu około 11.00, na sali próby rozpoczynały się o 11.30 więc byliśmy punktualnie, niestety o reszcie ekipy nie można było tak powiedzieć... spóźnili się o godzinę. Może to nie brzmi na dużo, ale dla mnie i Natha jednak tak, przez całą godzinę siedzieliśmy bezczynnie na krzesełkach i patrzeliśmy w sufit...
-No w końcu...-odrzekł zdenerwowany Nath
-No co, dziewczyny musieliśmy też wziąć...-zaczął się wymigiwać Siva...
-Tak, teraz wszystko na nas...!-widać było, że Melania była trochę wkurzona... nie dziwię się jej...
-No dobra, zaspaliśmy...
-Można było się tego po was spodziewać...-przewróciłam oczami i poszłam na sale sportową, za mną kroczyła cała reszta...
Amber była lekko podenerwowana, dało się to zauważyć... po około 20 minutach wszyscy byli rozgrzani i zdolni do pracy. Przy wszystkich układach powinniśmy być poważni (np. przy warzone nie powinniśmy się śmiać...)lecz i tak zawsze wybuchaliśmy śmiechem, a szczególnie Gośka... po pewnym czasie zauważyłam, że przyczyną jej panicznego śmiechu był Max, który wręcz uwielbiał ją rozśmieszać. Chyba coś zaiskrzyło, a do mnie i Nathana się czepia...! Ja chyba byłam najpoważniejsza, nie potrafiłam się śmiać... a szczególnie gdy przypomniałam sobie o Chrisie. Chyba nawet Nath to zauważył... Po godzinie dostaliśmy chwile przerwy, usiadłam zmachana na krześle a przede mną ukucnął Nath..
-Nie myśl o tym...
-Nie da się...
-A co zrobić abyś się uśmiechnęła...?
-Nic się na to nie poradzi... to będzie siedzieć u mnie w głowie do końca życia...
-Wiem, ale proszę... chociaż spróbuj o tym nie myśleć...
-Postaram się...
-Dziękuje...
Cmoknął mnie w policzek i znów zawołano nas na parkiet...
Po około dwóch godzinach dano nam spokój, wszyscy byli wykończeni więc pojechali do domu... tak samo ja z Nathanem. Gdy weszłam do domu pod nogami walały się papiery(?)... po chwili doszło do mnie, że to nie są jednak zwykłe papiery... lecz zdjęcia, na których jestem z Nathanem. Na każdym była przekreślona moja twarz, pobiegłam szybko do swojego przyszywanego pokoju... wszystko zniszczone. Mój laptop w szczątkach, nie nadający się do niczego...łóżko, kołdra poduszki podarte... z mebli powyrywane drzwiczki... moje słoniki na szczęście porozbijane... cały pokój był kompletną ruiną. Popłakałam się i ukucłam na środku pokoju. Po około 10 minutach przybiegł Nath... przetarł oczy ze zdziwienia, zadzwonił na policje i spojrzał na mnie zapłakaną...
-I ja mam nie płakać...-wstałam i przytuliłam się do Natha...

1 komentarz:

magda562 pisze...

rozdział jest świetnie napisany :)
czekam na kolejny rozdział :)
no i mam nadzieję że będzie szybko bo ciekawi mnie co będzie dalej :)
weny!!!